Delain – The Human Contradiction (2014)

The Human Contradiction
Delain | The Human Contradiction | 4 IV 2014 | ★★★★★

Czwarte długogrające cacko od holenderskiej formacji Delain z pewnością nie będzie kamieniem milowym w historii zespołu. Wszystko co znajduje się na tej płycie było już przerabiane dziesiątki razy przez Charlotte Wessels i jej kompanów, jak i inne grające tego typu muzykę kapele. Delain w przeciwieństwie do Within Temptation postanowili zbytnio nie kombinować i mimo, że Ameryki w swoim gatunku żadnej nie odkryli, skroili całkiem przyjemny dla ucha krążek, który zyskuje i uzależnia z każdym kolejnym przesłuchaniem.

Płyta jest utrzymana w nieco mroczniejszym i cięższym klimacie niż poprzednie wydawnictwa o czym mamy okazję przekonać się już na samym początku słuchając Here Come the Vultures. Trzeba przyznać, że żadna z poprzednich płyt zespołu nie miała tak mocnego otwarcia. Głębokie basy, dudniące bębny i ciężko brzmiące gitary w połączeniu z pobrzmiewającymi gdzieś w tle postękiwaniami i przeraźliwymi jękami rewelacyjnie kontrastują z delikatnymi klawiszami i wokalem Charlotte. Po takim otwarciu ma się ochotę tylko i wyłącznie na więcej.

W Your Body Is a Battleground zespół podkręca tempo. Jest mniej mrocznie, niż w poprzedzającym utworze ale za to bardziej agresywnie. Kontrasty występują tym razem na linii wokalnej – oprócz Charlotte w utworze wokalnie udziela się znany z Nightwish Marko Hietala, nie pierwszy raz zresztą współpracujący z Holendrami. Dzięki niemu i zgrabnej gitarowej solówce utwór dostaje porządny zastrzyk mocy. Przychodzi czas na Stardust – główny singiel promujący wydawnictwo. Jeśli miałbym wywalić z tego albumu jakiś utwór byłby to pierwszy kandydat, który wziąłbym pod uwagę do odstrzału. Myślałem, że po We Are the Others zespół nie stworzy już bardziej komercyjnej papki –  a jednak! Może złudnie, może nie, tłumaczę sobie to jednak tym, że wytwórnia podeszła po raz kolejny dość ostrożnie do promocji i mam nadzieję, że powstanie tego utworu w takiej formie i wydanie go na singlu to bardziej nacisk garniturów i krawatów niż decyzja samego zespołu. My Masquerade niestety nie brzmi o wiele lepiej – jest równie chwytliwy, przy czym posiada kilka mocniejszych, acz zgrabnie skrojonych gitarowych wstawek. Dla niektórych jednak może być jeszcze bardziej rozczarowujący niż Stardust – kwestia gustu. Całe szczęście jest to najkrótszy moment tej płyty, więc można o nim szybko zapomnieć.

W Tell Me, Mechanist growle George Osthoeka stanowią świetny kontrapunkt dla anielskiego głosu Charlotte dodatkowo podkreślając kontrasty występujące w warstwie brzmieniowej, bowiem tam gdzie jest George – jest mocniej, tam gdzie Charlotte – zgrabniej i delikatniej. Sing to Me jest smutną i melancholijną medytacją na temat życia, śmierci i przemijania. Po raz kolejny mamy okazję usłyszeć Marko Hietalę, który jak zwykle staje wokalnie na wysokości zadania. Army of Dolls z początku brzmi bardziej popowo i elektronicznie, niż metalowo, ale rozkręca się z biegiem czasu do zaskakującego wręcz stopnia. Lullaby to kawał ciężkiego, porządnego, melodyjnego grania. Uroku całości dodaje spowolniony, zmysłowy wokal Charlotte. Podstawową wersję wydawnictwa wieńczy Tragedy of the Commons – epicki, symfoniczny kawałek pełen niespodziewanych zmian tempa i growli Alissy White – Gluz z Arch Enemy. Początek był mocny, koniec również daje radę.

Wśród składających się na całość dziewięciu utworów są momenty niezłe, są niestety również wątpliwe, brzmiące na tle całości nieco kiczowato. Mimo tego płyta brzmi bardzo spójnie i sprawia wrażenie najbardziej przemyślanej w karierze zespołu. Holendrzy nie kombinują zbyt wiele, co jest w tym wypadku ich zaletą. Eksploatując sprawdzone patenty i wprowadzając w nie drobne modyfikacje brzmią coraz lepiej, co bardzo dobrze rokuje na przyszłość. Po ostatnich kombinacjach Within Temptation i Lacuny Coil miło jest posłuchać takiej płyty. Zespół nie ma się czego wstydzić, a nowe utwory rewelacyjnie sprawdzą się na koncertach.


Leave a Reply