P!nk – Hurts 2B Human (2019)

P!nk | Hurts 2B Human | 26 IV 2019 | ★★★★★

Nim zdążyliśmy odetchnąć po premierze Beautiful Trauma, pojawił się kolejny album P!nk – Hurts 2B Human. Byłem zaskoczony wieścią o tak szybkiej premierze nowego krążka. Po co P!nk się tak spieszy? Pop – rockowy, wypracowany przez blisko dwie dekady styl gwiazdy zna każdy. Prawdopodobnie gdyby ten brzmieniowy constans nie działał w idealnej symbiozie z tak charyzmatyczną personą, jaką jest Alecia Moore aka P!nk, dzisiaj nikt by o niej nie pamiętał. P!nk jest na tyle magnetyczna i sensytywna w swoim przekazie, że nawet słabe nagrania wykonane i interpretowane przez nią znacznie zyskują w ogólnym odbiorze. Czy tak jest w przypadku materiału znajdującego się na Hurts 2B Human?

Krążek Beautiful Trauma był udanym powrotem P!nk na scenę muzyczną po prawie pięcioletniej przerwie. Podejrzewam, że sukces tego albumu mógł nieco zaskoczyć ją samą. Hurts 2B Human sprawia wrażenie spin-offu poprzedniej płyty. Spin-offu, który ma trafić do ludzi przez wzgląd na falę sukcesu poprzedniego krążka, która jeszcze nie do końca opadła. Hurts 2B Human sam w sobie nie ma bowiem tyle mocy, by wzbudzić tsunami zainteresowania. Tym razem P!nk postanowiła na oszczędniejsze brzmienie wydając płytę bardzo emocjonalną i dość sentymentalną.

Na trackliście jak grzyby po deszczu wyrastają kolejne, bardzo osobiste ballady. Akustyczny My Attic jest metaforyczną wędrówką po strychu z rodzinnego domu, pełnego symboli w których tkwią dobre i złe wspomnienia. P!nk mierzy się ze strachem, który nie pozwala jej do końca wpuścić kogoś z zewnątrz na jej strych – sekretne miejsce w którym tkwi cała prawda o niej samej. Tym strychem jest jak naprawdę ona sama. To w jej wnętrzu tkwi prawda, która wiąże się z brakiem wiary w samą siebie. Z utworem mocno wiąże się autobiograficzny Happy obnażający młodzieńcze problemy gwiazdy z samoakceptacją i lękiem przed zmianami w życiu będącymi swego rodzaju samodokonującym się sabotażem.

W psychoterapeutycznym Circle Game lęki i obawy materializują się w postaci małej dziewczynki, która wciąż mieszka gdzieś wewnątrz P!nk. Artystka ma świadomość, że jest już dorosła, ale gorzkie wspomnienia z dzieciństwa wciąż w niej tkwią i gryzą ją od środka. Swoje wewnętrzne słabości musi jednak przekuwać w siłę, by być mocnym wsparciem dla własnych dzieci. Z pompatycznego Courage w kontekście wszystkich osobistych przeżyć i przemyśleń zawartych na Hurts 2B Human, z ust P!nk wybrzmiewa bardzo ważne dla niej pytanie: Czy mam odwagę się zmienić? Czy mam odwagę zmienić się dzisiaj? Jak myślicie – jaka będzie odpowiedź na to pytanie po nagraniu takiej płyty?

Na Hurts 2B Human jest wszystko, czego nie udało się zawrzeć na poprzedniej płycie. Płycie, która jako powrót po pięcioletniej przerwie nie mogła być do końca aż tak osobista. Dlatego jej kontynuacja ukazała się tak szybko. Nowa płyta P!nk nie jest łatwa w odbiorze, mimo tego, że pomiędzy emocjonalne fragmenty wpleciono eksperymentalne, nowocześnie brzmiące wabiki na współczesnych słuchaczy. W konfrontacji z osobistymi wyznaniami EDM-owe Can We Pretend, musicalowe, retro – hymnowe Hustle, czy przeciętne, popowe (Hey Why) Miss You Sometimes nie wypadają do końca autentycznie.

(Hey Why) jest dla mnie dowodem na to, że Max Martin jest w zdecydowanej defensywie. Niech lepiej odsunie się od prac nad nowym albumem Katy Perry, bo definitywnie zatopi jej karierę. We wspomniane wcześniej Courage swojego producenckiego ducha za bardzo tchnęła Sia. Słychać w tym nagraniu wszystkie jej ostatnie fasadowe hity typu Chandelier, Fire Meet Gasoline czy najnowsze I’m Still Here. Nie do końca wypalił też patent umieszczenia na pierwszym singlu optymistycznego hymnu Walk Me Home. Balladę 90 Days z udziałem Wrabela bardziej widzę w wykonaniu duetu Gaga-Cooper. Bardzo słabo wypada country – duet z Chrisem Stapletonem Love Me Anyway. Zamiast skontrastować szorstki wokal P!nk z ciepłą barwą Stapletona wszystko w tym nagraniu zlano w jedną całość, przez co z dobrze zapowiadającego się duetu wyszedł numer co najwyżej przeciętny.

Większość nagrań na Hurts 2B Human w zasadzie brzmi jednak przyjemne. Są to proste i dobrze zrobione kompozycje, ale gdyby nie wykonywała ich P!nk większość z nich przepadłaby w bezkresnej muzycznej nicości. Krążkowi brakuje ognia. Gdy już się wydaje, że został wzniecony przy Hustle, Courage czy soft-rockowym We Could Have It All, nagle okazuje się, że zamiast siedzieć przy ognisku, jesteśmy cały czas przy żarze. P!nk maksymalnie wycentrowała swoje brzmienie, skupiając się na warstwie lirycznej i wokalnym odmalowaniu swoich emocji. Ciężko ją skrytykować, ciężko jej nowe nagrania wychwalać. Utwory nie są ani wybitne, ani odkrywcze. Większość z nich nie wchodzi w głowę od pierwszego przesłuchania. Najistotniejsze jest jednak to, że w przeważającej większości nie mogą być słuchane wybiórczo bo brzmią wtedy bez sensu. Tylko połączone w cały album kleją się w niesamowity konglomerat wewnętrznych przeżyć i emocji przeżywanych przez P!nk.

Masz zły nastrój – może ta płyta ukoi Twoje nerwy. P!nk poużala się trochę z Tobą nad światem, związkami, bolączkami z przeszłości. Trochę potęskni za dzieciństwem i młodością, wyżali się, zada parę mniej lub bardziej retorycznych pytań, jak się wkurwi, to i nawet sobie przyklnie. Zrobi to wszystko tak jak zwykle – po przesłuchaniu jej albumu nie wpadniesz w depresję. Może sam coś przemyślisz, zrozumiesz. Niekoniecznie wrócisz jednak do tych nagrań będąc już w dobrym nastroju. Chętniej wrócisz do starego dobrego Just Like a Pill, Stupid Girls czy Try. Aktualnie P!nk ustawia mainstreamowych słuchaczy w stosunku ambiwalentym do swoich nowych dokonań. Tradycyjnie jest w tym wszystkim jednak szczera. Bardzo szczera! Momentami próbuje trochę nieudolnie udawać brzmieniem i featuringami. Czy to wystarczy streamingowemu potworowi? Raczej nie. Fanom – raczej tak.


Jedna uwaga do wpisu “P!nk – Hurts 2B Human (2019)

Leave a Reply