Wszystko czego dziś chcę, to 10 elektryzujących bangerów polskiego quality popu

Od lewej: Mela Koteluk, The Dumplings, Sanah

W naszych dotychczasowych wpisach o polskiej scenie muzycznej wypowiadaliśmy się stosunkowo rzadko. Czas to zmienić, wszak na naszym rodzimym rynku muzycznym dzieje się w ostatnich latach naprawdę dużo dobrego! Grono artystów, którzy tworzą porządny, dobrej jakości pop czerpiący garściami z wielu innych gatunków muzycznych stale się powiększa. To, co cieszy najbardziej – grupa ta buduje sobie coraz silniejszą pozycję w polskim mainstreamie. I coraz częściej nie robi tego kosztem swoich artystycznych dokonań. Listę elektryzujących bangerów polskiego quality popu zdominowała piękniejsza część polskiej sceny muzycznej – ach ta nasza słabość do muzycznych diw! Jakie utwory wciągnęliśmy do Top 10?


10. BOVSKA – Leżałam / z albumu Sorrento (2020)

Na starcie przyznam się, że osobiście nie znoszę utworu Kaktus, a i kilka innych utworów Bovskiej z początku wywoływało niemały grymas na mojej twarzy. Mam jednak wrażenie, że dokonania Magdy generalnie nie wchodzą łatwo do głowy. Jej magia uwalnia się powoli. I jak już Cię zniewoli, to na całego. Jeden z jej najnowszych singli – Leżałam uderza nie tylko brzmieniem czy tekstem, ale i wizualem oraz ogólną prostotą przekazu. Wszystko jest trafione w punkt. A na tapecie znalazł się temat wydawać by się mogło, że zmielony przez wielu innych artystów niezliczoną ilość razy – bliskość. Emocji, które wzbudza Bovska nie da się tak po prostu włączyć i wyłączyć. One pozostają z Tobą na długo. A Ty, nawet jeśli denerwuje Cię jakiś przerośnięty Kaktus, wciąż masz ochotę do nich wracać. Wielu artystów może tego Bovskiej pozazdrościć.


9. MERY SPOLSKY – FAK / z albumu Dekalog Spolsky (2019)

Manifest wycelowany we wszystkich hejterów. Mery Spolsky przypomina, że „nie mówi się drugiej osobie źle” ani „nie mówi się nigdy o sobie źle”. Nagranie FAK jest dokładnie tak zwariowane, charakterne i bezkompromisowe jak Mery. Artystka od momentu swojego debiutu w 2017 roku postawiła na autentyczność, niejednokrotnie wywołując spore kontrowersje. Nie są to jednak puste skandale, mające wzbudzić medialne zainteresowanie, a działania, dzięki którym Mery dosadnie wyraża swój skrajny punkt widzenia na rozmaite kwestie. Dzięki temu w całym tym szaleństwie, które wokół siebie generuje prawdopodobnie zawsze będzie miała tyle samo zwolenników, co przeciwników. Istotne w tym wszystkim jest jednak to, że muzyka którą tworzy jest naprawdę wysokiej jakości – nawet jeśli do swojego numeru inkorporuje ordynarny techno – rave a la Scooter!


8. OFELIA – Zaraz / z albumu Ofelia (2019)

Iga Krefft jest znana szerszej publiczności z roli Uli Mostowiak w serialu M jak Miłość. Biorąc pod uwagę pseudo – muzyczne epizody, które na przestrzeni ostatniej dekady przydarzyły się kilku gwiazdom tego serialu, nie spodziewałem się po kolejnej, wychowanej przez Mostowiaków dziecinie niczego, co mogłoby być jakieś. Jakże ogromne było moje zaskoczenie po przesłuchaniu debiutanckiego krążka Igi wydanego pod pseudonimem Ofelia. Życzyłbym sobie więcej takich niespodzianek na polskiej scenie muzycznej. Ofelia to tajemnicza, wręcz baśniowa i co ważne – bardzo osobista mieszanka indie popu, elektroniki, folku i rocka w najlepszym możliwym wydaniu. Zacny debiut, dopieszczony muzycznie, wokalnie i wizerunkowo w najdrobniejszym szczególe. Zapomnijcie o Uli, po prostu dajcie się wciągnąć w magiczny świat Ofelii. Nie będziecie żałować!


7. THE DUMPLINGS – Raj / z albumu Raj (2018)

Jeżeli lubicie syntetyczne, odziane w mrok elektroniczne brzmienia inspirowane latami osiemdziesiątymi, to Raj będzie dla Was opcją idealną. Energetyczne, trochę rozmarzone ale wciąż chłodne, utrzymane w szybkim tempie bity generowane przez duet The Dumplings w singlowym Raju potrafią nieźle wkręcić się do głowy. Na płycie o tym samym tytule, eksploracja synth – popu przybiera na tyle oryginalną formę, że w zasadzie nagrań na nią się składających można słuchać na okrągło. I mimo, że nie jest to pozycja w swoim gatunku rewolucyjna, to tnie mózg naprawdę skutecznie i pozwala wierzyć, że to, co najlepsze od The Dumplings dopiero dostaniemy.


6. RENI JUSIS – Zombi świat / z albumu BANG! (2016)

Elektroniczne wcielenie Reni jest prawdopodobnie najlepszym, jakie mogło przytrafić się polskiej scenie muzycznej. Wydane niemal dwie dekady temu, trochę niesłusznie zapomniane Nigdy Ciebie nie zapomnę czy hipnotyczna Trans Misja stanowią namacalne dowody talentu Reni. To przykre, że jej aktualne dokonania są przyjmowane z tak dużą rezerwą, nawet przez niegdysiejszych fanów hitowego Kiedyś Cię znajdę. Zombi świat niczym nie ustępuje elektronicznym przebojom artystki sprzed lat. No może trzeba się nad nim trochę bardziej zastanowić. Wszak dlaczego Reni wcieliła się w singlu promującym album BANG! w zombie? By pokazać, czym może skończyć się ślepe podążanie za osobami, stawianymi we współczesnej popkulturze za wzorce. A to już niestety nie jest łatwy temat dla mainstreamu.


5. SANAH – Melodia / z albumu Królowa dram (2020)

Sanah to prawdopodobnie największe muzyczne objawienie na polskiej scenie muzycznej w 2020 roku. Jej urzekający art pop dziwnym trafem pokochały wszystkie polskie stacje radiowe. Czy to możliwe, że w końcu nasz rodzimy mainstream wreszcie przestaje być zagłębiem jarmarcznych szansonetek? Czy po prostu kilku decydentom w stacjach radiowych Szampan za bardzo uderzył do głowy? Bez względu na to jaka jest faktyczna odpowiedź na to pytanie, prawda objawiona światu wieki temu, że dobra muzyka obroni się sama wydaje się być dzisiaj potwierdzona po raz kolejny. I nawet jeśli mainstream nie pokocha Melodii, tak jak pokochał Szampana, słuchacze sprawią, że autorka oczekującej jeszcze na premierę płyty Królowa dram za kilka miesięcy będzie wznosiła niejeden toast za jej artystyczny, ale i komercyjny sukces.


4. MELA KOTELUK – Melodia ulotna / z albumu Spadochron (2012)

Rytmiczna, pobudzająca, zadziorna i prawdziwie wciągająca. Jak taka melodia mogłaby być ulotna? Melodia ulotna uwodzi gitarowo – perkusyjnym graniem, subtelnie zawoalowaną elektroniką czy delikatnie zdystansowanym, ale wciąż ciepłym wokalem. Emanująca tajemniczą energią, debiutancka avant – popowa płyta Meli Koteluk fascynuje mnie dzisiaj tak samo jak w 2012 roku. Może i czasem autorka zapętla się na niej w gąszczu oklepanych truizmów. W całej palecie żywych, zgrabnie podrasowanych nowoczesnymi sztuczkami dźwięków jej liryczne niedociągnięcia praktycznie nie mają żadnego znaczenia, a wręcz sprawiają wrażenie świadomych zabiegów. Migracje i Migawka w zasadzie rozwiewają w tej kwestii wszelkie wątpliwości.


3. NATALIA NYKIEL – Quya / z albumu Orgio EP (2019)

Powiem szczerze, że długo nie mogłem wyjść z podziwu po wysłuchaniu wydanego bez żadnej zapowiedzi minialbumu Orgio. Natalia Nykiel dosłownie zabiła mnie tym hipnotycznym, elektryzującym, psychodelicznym i bardzo różnorodnym miksem który wypełnił tę płytę. Quya, zaśpiewana w całości po hiszpańsku niczym nie ustępuje czołówce zagranicznej śmietanki grającej dark electro. Ech… gdyby takiemu duetowi Goldfrapp chciało się jeszcze tak poeksperymentować z elektroniką. Natalia wydobyła z niej to co najciemniejsze i naprawdę strzeliła w dychę. Myślę, że nawet nie zdaje sobie sprawy ile osób uwiodła tą krótką, ale wybornie treściwą EP-ką.


2. BRODKA – Wszystko czego dziś chcę / z serialu Rojst (2018)

Wszystko czego dziś chcę Izabeli Trojanowskiej jest niewątpliwie jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich przebojów początku lat 80. Piosenka w 2018 roku trafiła na warsztat Moniki Brodki, która wspólnie z producentem A_GIMEM zreinterpretowała nagranie na potrzeby promocji serialu Rojst. Na bazie skocznej i tanecznej wersji powstało hipnotyczno – elektroniczne, wolno snujące się, pełne brzmieniowych smaczków cacko namaszczone mrocznym duchem zadymionych klubów nocnych z okresu późnego PRL-u. Brodka! Na litość boską! Dlaczego nie dostaliśmy choćby EP-ki z coverami wyrwanymi wprost z ciemnych, okadzonych komunistycznym brudem dyskotek? Przecież wszyscy wiemy, że zamieniłabyś cały ten peerelowski bałagan w jedno wielkie współczesne, brzmieniowe cudo!


1. DARIA ZAWIAŁOW – Gdybym miała serce / z albumu Helsinki (2019)

Helsinki to bardzo zróżnicowana i ciekawa płyta. Elektroniczna, ale i mocno organiczna, zionąca chłodnym, skandynawskim klimatem. Na tle syntetycznych dźwięków obierających niejednokrotnie bezpośredni kurs na lata 80. wybrzmiewają gitary, bębny i klawisze. I nie jest to takie wyprasowane pitu pitu na gitarach, jak to bywa na wielu płytach większości mainstreamowych, polskich pseudo artystek. Wszystko brzmi tak jak ma brzmieć. Nic nie jest udawane, nie ma nic na siłę. Daria Zawiałow sprawiła, że alternatywne podziemie przeszło do zdecydowanej ofensywy. Gdybym miała serce to mój absolutny faworyt z Helsinek. Transowy, zimny, mroczny killer pokiereszowany ejtisową gitarą wyszarpaną z jakichś nagrań Maanamu, czy innych tuzów polskiego rocka lat 80. Niech z naszą muzyką dzieje się tak dalej!


Więcej muzyki w dobrym klimacie znajdziecie na naszej playliście na Spotify:

Leave a Reply