Lady Gaga – Chromatica (2020)

Lady Gaga | Chromatica | 29 V 2020 | ★★★★

Ponad dekadę temu Lady Gaga objawiła się światu jako jedno z największych, wizerunkowych dziwadeł w popkulturze. Jej debiut był niczym wybuch supernowej. Perfekcyjnie dopracowany look, wpadające w ucho, autorskie melodie i cała wizualna otoczka sprawiły, że w ciągu roku z nikogo, Gaga stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych gwiazd na świecie. Wykreowane przez nią indywiduum zapewniło jej jeden z najlepszych startów w świecie muzyki. Dzisiaj Stefani Germanotta po intymnej wędrówce w zakamarki swojej duszy zwanej Joanne powraca do czasów swojej największej prominencji, czyniąc ze swojego szóstego studyjnego albumu jedno wielkie, taneczne tour-de-force. Czy Chromatica będzie nowym magnum opus Lady Gagi? Czy może jej dźwięki odbiją się głuchym echem, przyćmione zasłyszanymi lata temu klubowymi szlagierami?

Na te pytania mogę odpowiedzieć od razu – nie, Chromatica nie będzie nowym magnum opus Gagi. Daleko jej do naturalnie zaczepnej zawartości The Fame i zadzierzystego, trochę rozhukanego charakteru The Fame Monster. Nie będzie to jednak krążek, który przejdzie bez echa. Germanotta, mimo eksploracji w ostatnich latach zupełnie innych zakamarków świata muzyki, nadal potrafi nagrać zgrabny materiał pod przysłowiową nóżkę. Jednak jak trzy pierwsze płyty były pełne pewniaków, które świetnie rozkręcały niejedną imprezę, tak Chromatica jest pełna materiału, który idealnie nadaje się na puszczenie w momencie, kiedy ludzie późną nocą zaczynają schodzić z parkietu i tylko dla najwytrwalszych zawodników ma znaczenie co leci z głośników.

Muzycznie Gaga penetruje dyskoteki lat 90., w których królował oldschoolowy house, euro – disco – dance a później trance, eurowizyjną taneczną scenę zalewał tandetny shit a w telewizji królowały seriale typu Power Rangers. I jest w tym jakiś pomysł, bowiem niewiele gwiazd w ostatnim czasie pokusiło się o tak intensywną rewizję lat 90. W całym tym ninetisowym anturażu nie brakuje jednak wabików, mających na celu podbicie współczesnych list przebojów. Głównym jest Ariana Grande, która jako wiodąca współczesna mainstreamowa gwiazda wywinduje synth – disco – funk – house’owe Rain On Me na szczyt niejednej listy przebojów.

Logiczny z punktu widzenia popularności K-popu wydaje się także udział południowokoreańskiej grupy BLACKPINK w deep – house’owym Sour Candy. Dziwi mnie jednak wsamplowanie w utwór fragmentów z utworu What They Say autorstwa May’i Jane Coles, które stanowiły już niegdyś podstawę Truffle Butter Nicki Minaj czy Swish Swish Katy Perry. Użycie tak osłuchanego motywu raczej nie świadczy dobrze o inwencji Gagi, zwłaszcza, że w Sour Candy trochę dała zdominować się koreankom. Jeżeli jednak miałbym oceniać komercyjny potencjał utworu – jest tutaj większy faktor na przebój niż przy Rain On Me.

Zupełnie niezrozumiały jest dla mnie featuring z Eltonem Johnem, który pasuje do transowych beatów z Sine From Above jak pięść do oka. Rozumiem prywatne powiązania łączące muzyków, ale zabieg z tym duetem to trochę takie wkładanie słonia w skład porcelany. Sine From Above byłby zdecydowanie lepszy, gdyby Gaga wykonywała go sama. Niewątpliwym zapychaczem na płycie jest Fun Tonight, zalatujący okropnym eurowizyjnym kiczem. Free Woman także nie można zaliczyć do udanych produkcji. Mam wrażenie, że na siłę zrobiono z tego utworu numer taneczny. Nijakie jest także 1000 Doves, chociaż wokalnie jest to jeden z lepszych numerów na albumie. Podparta dźwiękami fortepianu i smykami Enigma pachnie mi momentami wokalnie Hallucinate Duy Lipy – przyjemna nuta, mocno kojarząca się z stylem retro zaprezentowanym na Future Nostalgia.

Tracklista albumu poprzecinana jest trzema krótkimi orkiestrowymi intrami Chromatica, wprowadzającymi pomiędzy poszczególne nagrania filmowego, bardziej mrocznego charakteru. Przypominają mi trochę ścieżkę dźwiękową do jakiejś produkcji sci – fi i świetnie łączą się z następującymi po nich utworami. Dzięki tym niepozornym przerywnikom płyta sprawia wrażenie bardziej różnorodnej, niż tak naprawdę jest. Nie brakuje na niej jednak momentów, które ma się ochotę zapętlać naprawdę wiele razy. Toporne, robotyczne, cholernie wkręcające electro – disco 911, kompozytorskie post Paparazzi w postaci synth – electro – popowego Plastic Doll, dance’ owy, dynamiczny Replay, house’owa Alice czy electro – popowy, utrzymany bardziej w klasycznym stylu Gagi Stupid Love to jedne z najlepszych momentów szóstego longplay’a Germanotty.

Najlepszy numer kryje się jednak na końcu płyty. Babylon można odtwarzać w nieskończoność. Jest to jeden z lepszych tanecznych numerów nagranych przez Gagę w ostatnich latach. Słychać w nim wyraźną inspirację disco – house’owym, podpartym cholernie charakterystycznym pulsującym rytmem hitem Vogue Madonny. Gaga najwyraźniej bardzo lubi tamten okres kariery M. Inspiracji dla Born This Way nie trzeba chyba nikomu przypominać. Mam jednak wrażenie, że teraz po prostu dogadała się z Madonną, która jest już na takim etapie kariery, że inkorporowanie fragmentów jej szlagieru do kawałka młodszej koleżanki może jej tylko przysporzyć korzyści, więc nie ma sensu robić z tego jakiejś kolejnej dziwnej, medialnej wojny na miarę tej z 2011/2012 roku. Pewne jest jednak, że fani obydwu piosenkarek będą mieli w postaci Babylon idealną pożywkę do przekomarzania się w nieskończoność. Co za tym idzie – utwór z pewnością bez echa nie przejdzie.

Chromatica jest płytą która ucieszy zdecydowanie większą część Little Monsterów i przysporzy Gadze niejednego nowego fana. Zawiera kilka generycznych numerów, ale ogólnie sprawia wrażenie dobrze przemyślanej produkcji na miarę naszych czasów. Po nagraniu Joanne czy A Star Is Born Lady Gaga dzisiaj jest jednak wyraźnie bardziej zachowawcza w swoim działaniu zarówno wizerunkowo jak i brzmieniowo. Mimo, że świetnie żongluje motywami wyrwanymi z lat 90., to brakuje temu wszystkiemu trochę więcej ekstrawagancji i nietuzinkowości które wybornie urozmaicały ery The Fame Monster czy Born This Way. Nie przeszkodzi to jednak w osiągnięciu przez Chromaticę streamingowego, w pełni zasłużonego sukcesu.


4 uwagi do wpisu “Lady Gaga – Chromatica (2020)

  1. Mam podobne zdanie o duecie z Eltonem. Ciężko mi się tego słucha. Zaskoczyło mnie Sour candy. To chyba mój ulubiony numer na płycie, mimo iż nie lubię k popu.

    Recenzja nowej Gagi także i u mnie the-rockferry.pl

    Pozdrawiam

    Polubione przez 1 osoba

Leave a Reply