Dua Lipa and The Blessed Madonna – Club Future Nostalgia (2020)

Dua Lipa and The Blessed Madonna | Club Future Nostalgia | 28 VIII 2020 | ★★★★★

Dua Lipa muzycznie wygrała pierwszą połowę tego roku, mocno umacniając swoją pozycję w elitarnym gronie tuzów współczesnego mainstreamu. Wszystko za sprawą świetnie przyjętego przez krytykę i publiczność krążka Future Nostalgia. Gwiazda udźwignęła ciężar drugiej płyty, a wręcz przebiła swój debiut sprzed trzech lat. Epidemia koronawirusa zamroziła jednak wszystkie koncertowe plany artystki. Wiadomo, że nic tak nie buduje prawdziwej bazy fanów jak występy na żywo. Kiedy jednak jakiekolwiek występy nie są możliwe, by podkręcić zainteresowanie sobą i promowaną od pół roku płytą, pojawienie się ni stąd, ni zowąd albumu z remiksami wydaje się całkiem logicznym posunięciem.

Materiał zawarty na drugim albumie gwiazdy jest stricte taneczny, więc zmielenie wszystkiego ponownie w klubowy set teoretycznie nie powinno być dla żadnego DJa rzeczą wybitnie karkołomną. Wszystko komplikuje się jednak w momencie, kiedy materiał bazowy jest tak dobry i wpadający w ucho, że jakikolwiek manewr przy nim zamiast dodawać, wręcz odejmuje mu pierwotnie wygenerowanego uroku. Nad płytą Club Future Nostalgia pracowała jedna z największych sław sceny klubowej – Marea Stamper aka The Blessed Madonna. Producentka zmiksowała cały krążek na wzór klasycznego, didżejskiego mixtape’u. Jak wyszło?

Możliwe, że w klubie taki set zrobiłby wrażenie, jednak dla codziennego ucha, nieobeznanego z konsoletą słuchanie takiej technicznej hybrydy może być nie tyle ciężkie do sforsowania, co w ogóle mało możliwe do względnego zaakceptowania – nawet jeśli na krążek wciśnie się gwiazdy światowego formatu jak Madonna, Missy Elliott, Gwen Stefani bądź BLACKPINK czy wsampluje się klubowe klasyki z repertuaru Jamiroquai, Stevie Nicks czy Green Velvet.

Dwie pierwsze Panie pojawiły się w promującym wydawnictwo remiksie utworu Levitating. Coś, co miało być współpracą, jakiej dawno nie słyszeliśmy okazało się zwykłą, nadmuchaną na potrzeby promocji krążka bańką mydlaną. Bańką, która ostatecznie pękła wraz pojawieniem się bezsensownego, zrobionego na pół gwizdka teledysku, do którego nie udało się nawet jakkolwiek dokleić jednej z głównych atrakcji całego fetauringu – Madonny. To po co ktoś w ogóle zawracał jej tym nagraniem głowę, skoro jej partie brzmią niemal identycznie jak samej Dui? Zastanawia mnie też to, czy nie było lepszej piosenki w repertuarze Madonny, z której możnaby zaczerpnąć jakieś elementy do tego remiksu. Dlaczego z setek nagrań trzeba było tutaj wstrzyknąć akurat ducha jednego z największych upiorów w jej karierze – Candy Shop?

Przyznam, że o wiele bardziej podoba mi się remix Physical z udziałem Gwen Stefani. Nie przeszkadza mi to, że odarto pierwowzór z tanecznych fatałaszek, by dodać mu trochę bardziej buńczucznego charakteru. Jest to jakieś, mimo, że udział Stefani w zasadzie niewiele tutaj wnosi, podobnie jak jej Hollaback Girl do pierwszej części remiksu Hallucinate, nieprzypominającego zresztą w ogóle wersji znanej z Future Nostalgia. Połączenie Break My Heart z Cosmic Girl zespołu Jamiroquai może zyskać w odbiorze, jeśli kiedyś zostanie wykonane na żywo. Wyobrażam sobie ten szałowy koncertowy performance. Niezły jest także Moodyman Remix zamykający płytę, w którym fajnie uwypuklono linię basu zaczerpniętą z utworu INXS. Ciekawostką są także dwa nowe numery – Love Is Religion zmiksowany przez The Blessed Madonna oraz That Kind of Woman w wersji Stuarta Price’a. Słuchając tego drugiego remiksu aż mam ochotę wrócić do koncertówki Madonny The Confessions Tour. Myślę, że gdyby za Club Future Nostalgia zabrał się Price a nie The Blessed Madonna całość brzmiałaby zdecydowanie lepiej. Stuart ma w przeciwieństwie do niej bardziej „miękkie” ucho.

Kompletnie nie przemawiają do mnie mixy Pretty Please i Cool. Typowa dyskotekowa łupanka, poprzekręcana we wszystkie możliwe strony. Nic co jest jakieś, tego typu remiksów w każdym klubie można usłyszeć na pęczki. Zazwyczaj jak lecą, wepchnięte między większego kalibru szlagiery, na parkiecie połowa ludzi nie wie co ma ze sobą zrobić – czy tańczyć dalej, czy iść się napić. Podobnie bylejaki jest remix Don’t Start Now autorstwa amerykanki o koreańskich korzeniach – niejakiej Yaeji. Z pozostałych mixów moją uwagę zwrócił jeszcze remiks Love Again oraz Good In Bed – w drugim przypadku chyba dlatego, że całość jest bardzo bliska oryginałowi, tylko mocniej nabasowana. Reszta jaka jest, to ten kto przedarł się przez 17 tracków, wie. Ten, komu się to nie udało, stracił niewiele.

Club Future Nostalgia to nie jest pozycja dla wszystkich, nie jest nawet skierowana stricte do fanów Dui Lipy – śmiem twierdzić, że nawet niektórym najzagorzalszym ciężko było przejść przez całą płytę. Większość i tak będzie wolała słuchać oryginalnych wersji nagrań znanych z Future Nostalgia czy debiutu Dua Lipa. Gdyby jednak puścić taki krążek na imprezie w klubie – w tę bajkę całość została ubrana znakomicie. Tytuł płyty nie jest więc przypadkowy. Są zapchajdziurowate interludia, by można było się napić przy barze, są kawałki przy których da się potańczyć a większość miksów puszczona głośno zmasakruje basem niejedną głowę. Pojawia się trochę zasłyszanych melodii sprzed lat, które się dobrze kojarzą a same featuringi są raczej lepem promocyjnym, niż czymkolwiek co wpływa na samą jakość remiksowanych utworów. W końcu fajnie mieć na okładce Madonnę czy Gwen Stefani. Zawsze wpadną jacyś dodatkowi fani. Macie ochotę – spróbujcie tej płyty. Na żadne większe fajerwerki jednak nie liczcie. Chcecie efektu wow – odkryjcie po raz n-ty pierwotną Future Nostalgia


3 uwagi do wpisu “Dua Lipa and The Blessed Madonna – Club Future Nostalgia (2020)

  1. Zgadzam się w zupełności. Sam album w podstawowej wersji broni się jakością. Niepotrzebną rysą na wizerunku jest ta wersja z remixami. Jedynie miło wiedzieć, że Missy Eliot wciąż jest obecna w muzyce.

    Polubienie

Leave a Reply