
Kiedy na początku 2021 roku rozpadł się wieloletni skład Delain, byłem przekonany, że założyciel grupy prędzej czy później, w mniej lub bardziej luźnej formule doprowadzi do odrodzenia swojego bandu i że Charlotte Wessels, która przez ponad półtorej dekady była wokalną lokomotywą grupy bez problemu znajdzie swoją niszę w muzyce. Ostatnie lata pokazały, że tak naprawdę czas spędzony w zespole był zaledwie początkiem jej przygody z muzyką. W bandzie Martijna Westerholta nie była ona jednak w stanie w pełni rozwinąć skrzydeł, pokazać całego spektrum nie tyle swojego wokalnego talentu, co kompozytorskich i kreatywnych umiejętności. To tak naprawdę zespół zarządzany przez Martijna i do niego należało tam zawsze ostatnie słowo w kwestii brzmienia, wizerunku, kierunku w jakim miała zmierzać formacja. Wydany w 2020 roku album Apocalypse & Chill był wyraźnym krokiem naprzód po serii podobnych wydawnictw eksplorujących w zasadzie jedne i te same metalowo – klawiszowe motywy. Dzisiaj widzę jak ogromny wpływ na ten krążek miał nie tyle sam Martijn, co Charlotte i pozostali członkowie, którzy później opuścili band. To w zasadzie oni sprawili, że Delain wydał wtedy prawdopodobnie najciekawszy album w całej swojej dyskografii. Dzisiaj Delain wrócił do swoich mniej lub bardziej, ale jednak bezpiecznych muzycznych rejonów a Charlotte wraz z jego ex – członkami wkroczyła na mroczną scenę z albumem The Obsession, czyniąc ze swojego nazwiska jedno z tych, które w metalowym świecie w najbliższych latach zdecydowanie będzie trzeba obserwować.
The Obsession nie jest debiutem Charlotte Wessels. Artystka po odejściu z Delain zdążyła wydać już dwie solowe płyty: Tales from Six Feet Under oraz Tales from Six Feet Under, Vol. II. Jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem rozstania z Delain Wessels trafiła na platformę Patreon i zaczęła zbierać fundusze na nowe nagrania, systematycznie publikując tam kolejne piosenki. To z nich potem powstały pełne albumy. Wessels zapuściła się wtedy w lżejsze, zupełnie nie kojarzące się z jej poprzednimi dokonaniami brzmienia rozpościerające się od indie – popu po synth – rocka, bawiąc się muzyką, brzmieniem, wokalem i wizerunkiem. Myślę, że taki powiew świeżości po latach obcowania z jednym gatunkiem był jej zdecydowanie potrzebny i w pewnym sensie ukształtował ją jako początkującą, niezależną artystkę mającą na siebie pomysł i wizję, którą zamierza konsekwentnie, krok po kroku rozwijać. The Obsession stanowi jej powrót do cięższego grania. To projekt, na który prawdopodobnie czekało wielu jej fanów – w tym ja. Dla mnie to jej „prawdziwa”, pierwsza solowa płyta.
Wessels wciągnęła na pokład wszystkich, którzy w 2021 roku wraz z nią opuścili Delain – gitarzystę Timo Somersa, basistę Otto Schimmelpennicka van der Oije oraz perkusistę Joeya de Boera. Do składu dołączyli także grająca na pianinie i organach Sophia Vernikov, wiolonczelistka Elianne Anemaat oraz aranżer Vikram Shankar. Przyznam – imponujący, zapowiadający wiele ciekawych rzeczy skład. Jeżeli Wessels uda się utrzymać w zespole i wykorzystać potencjał wszystkich tych osób, jestem bardzo ciekawy jej kolejnych poczynań! To, czym The Obsession ujmuje od samego początku jest fakt, że czuć w tym projekcie ogromną ambicję stworzenia kontrapunktu do zwiewnych, mniej złożonych i bardziej lukrowanych dokonań z którymi wciąż płynie Delain. To poniekąd dowód na to, że czasem rozejście się z kimś jest konieczne, żeby odblokować w sobie pokłady zupełnie nowej energii i kreatywności. Wessels nie wyzbyła się jednak zdolności do tworzenia nośnych, chwytających za serce refrenów. Otwierający album Chasing Sunsets jest tego idealnym przykładem. Powyciągane, momentami progresywnie brzmiące gitary, świetnie zbudowany poziom dramaturgii przeplatający się z delikatnymi, śpiewanymi wyjątkowo ciepło partiami jest miodem na moje uszy. Czuć w tej kompozycji także nutę jakiejś bliżej nieokreślonej baśniowości, która spowijała dwa pierwsze solowe projekty Charlotte.
W Dopamine gościnnie pojawiła się Simone Simons z zespołu Epica, która wraz wydanym miesiąc temu albumem Vermillion również zainaugurowała swoją solową karierę. Ich wspólny, operowo – gitarowy, zuchwały rollercoaster przybrał formę ody do odrętwienia i otępienia, które powodują leki psychotropowe. Inaugurujący promocję całej płyty The Exorcism jest z kolei mrocznym, powoli rozwijającym się, emanującym wściekłością i jakąś bliżej nieokreśloną psychodelią numerem, uderzającym słuchacza potężnymi, wręcz djentowymi gitarami. Wydany kilka dni temu mistyczny, wręcz filmowy, inspirowany wierszem Percy’ego Shelleya o tym samym tytule Ode to the West Wind z udziałem Alissy White – Gluz kontynuuje ten motyw, solidnie dociążając środek albumu. W teledysku artystki przedstawiły okrutny wpływ ludzkości na świat przyrody, ponownie wyobrażając sobie kultowe dzieła sztuki. Tematy strachu przed porażką, obsesyjnych myśli i potrzeby złapania oddechu przed zanurzeniem się w czymś nowym mocno wyeksponowano w delikatnie potraktowanym elektroniką, gitarowo – fortepianowo – smykowym The Crying Room. I te wokale Wessels! Tutaj muszę zwrócić uwagę na perfekcyjnie dopracowane wideoklipy do wszystkich singlowych wydań – jest to coś, co w Delain zawsze było kulą u nogi. Charlotte stanęła na rzęsach i stworzyła do swoich piosenek zachwycające obrazki, które ogląda się z ogromną przyjemnością. Każdy z teledysków jest inny a mimo tego wszystkie pasują idealnie do konceptu tytułowej obsesji.
The Obsession nie stoi jednak samymi singlami. Niepozornie rozpoczynająca się Serpentine zachwyca przyjemną orkiestrową melodią, przebijającymi się nieśmiało dźwiękami pianina, mocnym wokalem Charlotte oraz majestatyczną, acz w mojej opinii trochę za krótką gitarową solówką Timo Somersa. Mogli dać mu tutaj trochę bardziej poszaleć na strunach. Niemałym zaskoczeniem jest podnoszący na duchu Praise – utwór traktujący o potrzebie zewnętrznej aprobaty, aby móc cokolwiek poczuć. Gospelowy refren i finalne partie robią tutaj bardzo dobrą robotę i dobrze łączą się z zwrotkami, w których gitary brzmią jakby zostały żywcem zapożyczone z jakiegoś rockowo – grunge’owego numeru z środka lat 90. Oj, będzie to numer, który będę męczył! Nie do końca przekonuje delikatnie nabasowane, lekko kołyszące Soulstice, ale rozumiem potrzebę wplecenia takiej kompozycji pomiędzy cięższe, bardziej progowe kawałki. Album sprawia wtedy wrażenie o wiele bardziej różnorodnego, wibrującego różnymi emocjami. W podobnym tonie utrzymany jest teatralny All You Are, z tym, że tutaj melancholijne tony wpleciono nie w zwrotki, lecz w podkręcony gitarami i fortepianem, ale mimo wszystko spokojnie i ciepło zaśpiewany refren. Gdybym jednak miał wybrać utwór, który na The Obsession podgrzał mnie najmniej, mój wybór padłby właśnie na All You Are. Mimo całego uroku, który z niego emanuje, jest to zaraz obok Soulstice zdecydowanie najmniej charakterny element całej płyty.
Vigor and Valor posiada fajne industrialne wstawki, a klawiszowe tło trochę kieruje ten utwór w bardziej ambitne rejony eksplorowane przez Delain. Ciężki, gitarowy i melodyjny banger, który genialnie podkręci publikę na koncercie. Numer przechodzi w krótkie, wykończone partiami fortepianiu i orkiestrą Breathe, stanowiące swego rodzaju intro do ostatniego elementu albumu – nowej, bardziej intensywnej i epickiej wersji Soft Revolution. Siedmiominutowa kompozycja wydana pierwotnie na albumie Tales from Six Feet Under stanowi pewnego rodzaju podziękowanie dla fanów Charlotte, którzy zostali z nią i wspierali ją po odejściu z Delain. Wyśpiewując swoiste wezwanie do łagodnej rewolucji zamiast wojny Wessels puszcza oko w kierunku Martijna Westerholta, dając jemu i fanom do zrozumienia, że bardzo ceni sobie czas spędzony w zespole, ale w jej życiu nadszedł właśnie czas na małą rewolucję, której częścią jest między innymi ta płyta.
Charlotte Wessels w imponującym stylu zainaugurowała nowy etap swojej kariery, sprytnie kierując The Obsession nie tylko do fanów z ery Delain, ale i do zupełnie nowych odbiorców, którym wcześniej nie było po drodze z mniej wydumanymi dokonaniami formacji Martijna Westerholta. Melodyjne refreny, odmalowujące całą paletę rozmaitych emocji wokale, bombastyczne partie gitar, zmiany tempa, stopniowanie napięcia, mroczne teksty, subtelnie wplecione elementy orkiestrowe czy elektroniczne uczyniły z The Obsession album prawdziwie wciągający, ciężki, charakterny, ale w pewnych momentach też łagodny, bardzo dobrze przemyślany. To projekt dopieszczony muzycznie, wokalnie i wizualnie, dokładnie taki na jaki czekałem od Charlotte Wessels. Jeżeli Holenderka utrzyma taki poziom i cięższe granie stanie się jej wiodącym gatunkiem, metalowa scena zyska niezwykle barwną postać, która jeszcze nie raz swoją twórczością dostarczy nam wielu ekscytujących wrażeń!
