
Od wydania ostatniego studyjnego albumu Kasi Kowalskiej mija w tym roku… 10 lat! Ciężko w to uwierzyć, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi w końcu poukładały się tak, że chyba nie trzeba będzie czekać kolejnych miesięcy na następcę Antepenultimate. Promocja krążka ruszyła nieśmiało w marcu, wraz z premierą singla Alannah (tak niewiele chcę). Po egzotycznym intrze sprzed dwóch lat w postaci utworu Aya, w końcu dostaliśmy od Kasi nie tylko porządną, nośną, singlową nutę, ale i konkrety w postaci daty premiery płyty.
Alannah (tak niewiele chcę) jest efektem współpracy Kasi z Kenem Rose (współpracującym wcześniej z m.in. z Marianne Faithfull, Lionelem Richie czy Toto) oraz gitarzystą Bartkiem Kapłońskim. Za produkcję odpowiedzialny jest Adam Abramek, z którym Kowalska współpracowała przy dwóch wcześniejszych albumach. Nie dostaniemy jednak kolejnej Piątki czy Antidotum. Wszystko wskazuje na to, że Kowalska definitywnie postanowiła zerwać z namaszczaniem swojej muzyki czarnowidztwem. Aya nie była więc pustynną, teledyskową fatamorganą. Jak stwierdziła Kasia w jednym z ostatnich wywiadów – Już jestem trochę zmęczona pielęgnowaniem swojego „doła”. Szykuję więc dużą zmianę – i myślę, że to będzie zmiana na lepsze.
W Alannah artystka sięgnęła po tradycyjne instrumenty charakterystyczne dla amerykańskiego country i bluesa – banjo, gitarę, perkusję i pianino. Wrzuciła na luz, postawiła na prostą nutę, bez zbędnych kombinacji i udziwnień. Tekst do utworu napisała Alannah Myles (stąd tytuł nagrania), wybornie odnajdująca się w pop-rockowo-bluesowej stylistyce. Nagranie, podobnie jak lwia część albumu powstało w Hazelrigg Bros Studio w Kalifornii, także inspiracji korzeniami rocka i amerykańskim folkiem w premierowych utworach można spodziewać się więcej. Biorąc pod uwagę fakt, że jest to ostatnio modny trend, przy odrobinie szczęścia i dobrym marketingu ze strony wytwórni Kowalskiej nie powinno w najbliższym czasie brakować w polskim eterze.
duga przerwa co do wydania zastanawiam sie czy warto bylo tyle czekac. Ocenimy i sprawdzimy po tym singlu zapowiada sie ciekawie
PolubieniePolubienie
Klimat utworu jak i całego albumu jest zupełnie inny od wszystkich poprzednich płyt, efekt jest całkiem pozytywny.
PolubieniePolubienie