
Od pewnego czasu zastanawiam się, kto kiedyś na dobre przejmie pałeczkę po tuzach melodyjnego metalu takich jak Within Temptation, Nightiwsh, Epica, Lacuna Coil czy Evanescence. Zespoły uformowane na przełomie wieków oczywiście wciąż prężnie działają publikując nowe nagrania i grając niezliczone ilości koncertów. Nie da się jednak ukryć, że większość z nich najlepsze lata swojej artystycznej świetności ma już za sobą. Tak jak w każdej kopalni z czasem kończą się najlepsze zasoby, tak w każdym bandzie kiedyś wyczerpują się pokłady inwencji. Wtedy w ich miejsce pojawia się ktoś nowy. Zespołem, który kilka miesięcy temu zwrócił moją szczególną uwagę jest pochodzący z Kijowa kwintet IGNEA. Na froncie założonej dekadę temu grupy stoi charyzmatyczna Helle Bohdanova. Na przestrzeni ostatniej dekady zespół wypracował i udoskonalił swoje brzmienie, budując je na ciężkich, gitarowych riffach, epickiej liryce, nowoczesnych, elektronicznych patternach oraz robiących niesamowity klimat folkowo – orientalnych elementach. W 2021 roku formacja podpisała kontrakt z wytwórnią Napalm Records. Pod jej skrzydłami, rok temu na rynku pojawiła się trzecia, promowana trzema dużymi singlami płyta Dreams of Lands Unseen.
Album jest pierwszym koncepcyjnym projektem zespołu. Wszystkie piosenki odzwierciedlają życie ukraińskiej fotografki, pisarki i dziennikarki Sofiji Yablonskiej. Sofija była znana z podróżowania do bardzo odległych zakątków świata i dokumentowania życia plemion oraz tubylców. W latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku odwiedziła m.in. Maroko, Sri Lankę, Chiny, Jawę, Tahiti, Laos, Kambodżę, Australię, Stany Zjednoczone oraz Kanadę. Celem jej podróży nie były wielkie miasta lecz małe miejscowości, wsie czy plemiona, w których dokumentowała ona życie lokalnych społeczności. Dla kobiety żyjącej w tamtych czasach wyprawy w tak egzotyczne zakątki świata były wyjątkowo niebezpieczne. Yablonska publikowała historie ze swoich podróży w rozmaitych galicyjskich magazynach, wydała trzy książki a powtarzającym się motywem jej twórczości był negatywny wpływ europejskiego kolonializmu na lokalną kulturę oraz jej własne problemy z zachodnimi Europejczykami. Sofija nigdy nie była zbyt znaną postacią na Ukrainie, ale historia jej życia była na tyle ciekawa, że Helle Bohdanova postanowiła zainspirować się nią, tworząc teksty i koncept płyty Dreams of Lands Unseen.
Badając życie dziennikarki Bohdanova odnalazła w nim wiele podobieństw do samej siebie – podobnie jak Sofija, Helle również od dziecka bardzo dużo podróżowała: Kiedy czytałam jej dzienniki, znalazłam wiele podobieństw – podobnie jak dla niej, również dla mnie podróże zawsze były głównym źródłem inspiracji. Od dziecka podróżowałam, może do innych krajów, ale jednak… [Sofija] lubi różne języki, różne kultury i to też mi się podoba. Podobnie jest z pasją do statków, wysp, morza. Wszystko co związane z podróżowaniem statkami. O tym właśnie opowiada nasza piosenka Incurable Disease. Wspomniany przez Helle numer został wydany na jednym z singli i w momencie stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych numerów zespołu. To właśnie od tego utworu rozpoczęła się moja przygoda z IGNEĄ. Pulsujące syntezatory, dźwięczny bas, ciężkie riffy i niesamowicie emocjonalny wokal Helle przypominają tutaj podróż raz po spokojnym, raz po wzburzonym morzu. Ten utwór sam płynie. To opowieść o ogromnej miłości do morza i jednocześnie obawa przed tym, że tak jak pozwala ono człowiekowi dotrzeć i odkryć nowe miejsca, tak w jednej chwili jego wzburzone fale mogą pozbawić go życia. Jeden z najlepszych numerów melodyjnego metalu z jakimi miałem w ostatnich latach do czynienia.
Dreams, podobnie jak podróże Yablonskiej jest pełne zaskakujących numerów, łączących w sobie skrajne emocje i muzyczne krajobrazy. Jednym z takich utworów jest wsparty orientalnymi wstawkami, traktujący o niebezpieczeństwach na jakie narażała się Yablonska w trakcie swoich ekspedycji Nomad’s Luck, który w zwrotkach uderza słuchacza złowieszczo brzmiącymi gitarami i rykiem wokalistki a w melodyjnym refrenie w momencie przenosi go w zupełnie przeciwstawną, zachwycającą krainę piękna i iluzji. Nie da się ukryć, że jest to odzwierciedlenie celów, które przyświecają każdemu wędrowcy – każdy kolejny cel jest wart (coraz większego) ryzyka. Orientalnych wpływów rodem z Maroko można doszukać się także w poświęconemu bezkresnej Saharze Dunes – tutaj również mamy do czynienia z potężnie wybrzmiewającymi, bardzo agresywnie zaśpiewanymi zwrotkami i kontrastującym z nimi atmosferycznym, eterycznie zaśpiewanym refrenem. Prawdziwie magiczny utwór! Odwrotnego zabiegu dokonano za to w Camera Obscura, w którym melodyjne zwrotki prowadzą do wskakującego w momencie finału, uderzającego dudniącą perkusją, gitarami i growlem Bohdanovy. Jednym z ulubionych utworów Helle jest najbardziej wyróżniający się na całym albumie, rozpoczynający się cykaniem szarańczy The No One I Owe. Numer liźnięty folkiem i smykami, pełen dramatyzmu ale i dynamiki za sprawą kilku mocno wchodzących po drodze instrumentalnych wstawek. Helle śpiewając to po angielsku, to po ukraińsku prezentuje tutaj swój wokal z najlepszej możliwej strony wyrażając swobodę wędrującej po świecie duszy, znajdującej ukojenie na „otwartej drodze” gdzieś daleko od domu.
Wraz z The Golden Shell IGNEA przenosi nas w stronę Chin, eksponując w warstwie brzmieniowej żywe, zalatujące wschodnim wiatrem melodie na tle których ustawiono rozmarzony, dźwięczny wokal Helle. Momentami utwór wpada mi w klimat bardziej folkowo – klawiszowego wcielenia Nightwish. Całość kapitalnie wykończona szumem morza, krzykiem mew i upiornie skrzypiącym, drewnianym kadłubem statku. Podróż na wschód (a momentami mam wrażenie, że i na północ) kontynuowana jest w ponad 7 – minutowym, napędzanym gitarami i migoczącymi dźwiękami syntezatorów, stopniowo rozwijającym się, nasyconym psychodeliczną aurą utworze Opiumist. W rozbudowaną o długie intro kompozycję wpleciono rozmaite, robiące iście filmowy klimat dźwięki, a gościnny udział Tuomasa Saukkonena z Wolfheart dodał całości typowo nordyckiego, deathmetalowego sznytu. Wydawnictwo zamyka wykonany w języku ukraińskim Zénith. Bohdanova na tle szalejących gitar i migoczących syntezatorów porywa się tutaj na wyjątkowo ujmujące ucho wokalizy. Klawisze przywodzą mi na myśl dokonania polskiego zespołu UnSun – w podobny sposób napędzały one melodyjne Lost Innocence z albumu The End of Life. Zénith nie jest jednak jedynym numerem zaśpiewanym przez Helle po ukraińsku. Prawdziwym zwycięstwem IGNEI jest Далекі Обрії (en. Distant Horizons) – zaśpiewany w ojczystym języku zespołu hymn traktujący o przebywaniu na wyspie marzeń uciekających od brutalnej rzeczywistości zniszczonej ojczyzny.
Ze względu na wojnę na Ukrainie wydanie albumu musiało być przełożone z października 2022 na koniec kwietnia 2023 roku. W trakcie tworzenia płyty członkom zespołu ani przez chwilę nie przyszło jednak do głowy, by ze względu na niesprzyjające okoliczności przerwać powstawanie projektu. Determinacja w dążeniu do jego ukończenia była tak ogromna, że w końcu doprowadziła formację do szczęśliwego opublikowania go światu. Dreams of Lands Unseen to prawdziwy triumf IGNEI, katapultujący grupę do grona najlepszych – wschodzących bandów grających melodyjny metal. Dawno nie słuchałem tak dobrego jakościowo i prawdziwie wciągającego od początku do końca albumu wywodzącego się z tego nurtu muzyki. Dbałość o detale, koncept, bogactwo etnicznych melodii przewijających się przez całe wydawnictwo, kapitalne brzmienie i z łatwością odmalowujący całe spektrum emocji wokal Bohdanovej sprawiają, że obcowanie z Dreams of Lands Unseen jest naprawdę wyjątkowym przeżyciem. Pozycja obowiązkowa dla każdego, kto ma wnętrze wyścielone czarnym aksamitem!
