
Co pewien czas w branży muzycznej pojawiają się wybitne jednostki, które na pewnym etapie swojej kariery dochodzą do punktu, w którym można powiedzieć, że wszystko czego się dotkną zamienia się w złoto. W 1994 roku takim „cudotwórcą” we Francji był autor tekstów piosenek, wokalista, multiinstrumentalista i kompozytor Jean-Jacques Goldman. Kiedy w lutym 1994 roku złożył Céline Dion propozycję współpracy, wszyscy wtajemniczeni w kulisy ich raczkującej znajomości wiedzieli, że z tego duetu zrodzi się coś wielkiego. Czy spodziewali się, że będzie to najlepiej sprzedający się francuskojęzyczny album nie tylko w samej Francji, ale i na świecie?
D’eux jest płytą, która we Francji wyniosła nazwisko Dion na absolutny szczyt sławy. Sławy, której Céline przed wydaniem tej płyty tam tak naprawdę nigdy nie miała. Ówczesnych wyników sprzedażowych płyt Dion Chante Plamondon, À l’Olympia czy anglojęzycznego, hitowego The Colour of My Love wielu francuskich artystów mogło jej pozazdrościć. Były to jednak rezultaty świadczące o tym, że Francja wciąż czuje ogromny dystans do Kanadyjki. Wiedziała to także sama Céline, którą niektóre francuskie media nazywały nawet Kopciuszkiem z Quebecu. Podejmując współpracę z Goldmanem, Dion nagrała płytę, dzięki której Francja miała ją pokochać. Udało się. Wraz z wydaniem D’eux Kopciuszek z Kanady przeistoczył się w prawdziwą Królową. Królową, która zasiadała na tronie listy albumowej we Francji przez 44 tygodnie, bijąc wszelkie możliwe sprzedażowe rekordy. Do dnia dzisiejszego D’eux znalazł tam blisko 4,5 mln nabywców. 25 lat po premierze nikomu nie udało się jeszcze pobić tego wyniku.
Co tak naprawdę przyczyniło się do artystycznego i komercyjnego sukcesu D’eux? Goldman od początku chciał nagrać płytę z Dion. Jego zaangażowanie, przejawiające się w poznawaniu życia Céline, słuchaniu i czytaniu wszystkich jej wywiadów czy tekstów przez blisko siedem miesięcy znalazło odzwierciedlenie w jedenastu kompozycjach powstałych z myślą o niej. Goldman pozwolił Céline bardzo szybko odnaleźć w sobie swoją siostrzaną, artystyczną duszę. Dzięki temu trwające dwa miesiące sesje nagraniowe przerodziły się dla obydwojga z nich w niebywale inspirującą, wyjątkową, prawdziwą przygodę. Céline śpiewając w swoim rodzimym języku była w stanie w bardzo prosty sposób wyciągnąć z kompozycji Goldmana całą paletę emocji, których niejednokrotnie nie widział w nich nawet on sam, bez specjalnego popisywania się swoim wokalem. Świadome operowanie potężnym głosem pozwoliło Céline pokazać się publiczności z bardziej dojrzałej strony.
Pierwotnym zamierzeniem Goldmana było stworzenie bardziej tradycyjnego materiału, będącego mieszanką stylów reprezentowanych przez Edith Piaf czy Barbrę Streisand. Im bardziej poznawał osobę Céline, tym bardziej ewoluowały jego kompozytorskie zapędy. Dzięki temu płyta rozwinęła się muzycznie w kierunku balladowo (Pour que tu m’aimes encore, J’attendais) – bluesowo (Le ballet) – rockowym (Regarde-moi, J’irai où tu iras, Destin, Je sais pas), co skutecznie rozszerzyło horyzont muzyczny z którym na francuskich rynkach do tej pory kojarzone było nazwisko Dion. Artystka otworzyła się na bardziej mainstreamowy pop (Pour que tu m’aimes encore), jazz (Le ballet) czy soul/gospel (Prière païenne). Dla wielu krytyków muzycznych skompilowanie tak wielu stylów muzycznych na jednej płycie było w momencie wydania albumu podstawą do kwestionowania tego kim tak naprawdę jest i w jakim kierunku podąża Céline Dion jako artystka. Nie zmienia to faktu, że gatunkowe otwarcie i wyjście poza ramy tradycyjnego french popu dokonane na D’eux mocno przyczyniło się do wzrostu popularności płyty w wielu krajach kontynentalnej Europy a nawet do wydania jej na amerykańskim rynku pod zmienionym tytułem The French Album.
Na krążku nie zabrakło jednak eleganckich, powoli ewoluujących, bardziej klasycznie zaaranżowanych La mémoire d’Abraham czy Vole – hołdu dla zmarłej na mukowiscydozę siostrzenicy Céline. Znalazło się także miejsce dla przesłania nadziei dla ludzi, którzy są w potrzebie w postaci przyjemnego, opartego na damsko-męskim wokalu Les derniers seront les premiers. Pojawił się także utwór, którego autorem nie był Jean-Jacques Goldman, a Erick Benzi – popowy, podparty partiami fortepianu, nowocześnie zaaranżowany Cherche encore. Benzi będzie jednym z producentów, który w przyszłości przejmie po Goldmanie produkcję nagrań na kolejne francuskie płyty Dion – w szczególności przy okazji 1 fille & 4 Types oraz D’elles. Ogromnym bogactwem tej płyty jest mnogość żywych instrumentów – zaczynając od saksofonu, pianina, gitar, perkusji czy skrzypiec na trąbkach kończąc. Czuć, że płyta żyje, a jej nagrywanie sprawiło twórcom naprawdę wiele radości.
D’eux porwał nie tylko całą Francję, Belgię czy Kanadę ale wkroczył na wiele innych krajowych list sprzedaży, stając się w ten sposób francuskojęzycznym ewenementem na skalę światową, trwale zapisując się na kartach historii muzyki popularnej. Jest to także prawdopodobnie obok S’il suffisait d’aimer najlepszy album Céline Dion. Nie tylko w kategorii francuskich krążków, ale w całej jej dyskografii. Stanowi dowód, że z współpracy niewielkiej, dobrze dobranej i prawdziwie zaangażowanej grupy twórców może powstać album oryginalny, inspirujący i porywający tłumy. Takich płyt dzisiaj bardzo brakuje!
4 uwagi do wpisu “Céline Dion – D’eux (1995)”