
Kim jest Madonna? Odpowiedź na to pytanie przychodzi łatwo dziesiątkom tysięcy fanów z Wschodniego Wybrzeża. Madonna to nazwisko, które stało się tam taneczną sensacją sezonu. Można śmiało powiedzieć, że na Wybrzeżu nie ma fana muzyki i tańca, który nie znałby charakterystycznego wokalu tego niezwykłego, nowego talentu! – tak wytwórnia Sire cztery dekady temu zaanonsowała Madonnę w notce prasowej rozsyłanej do amerykańskich mediów przy okazji premiery jej debiutanckiego albumu. Nikt wówczas nawet nie podejrzewał, że na punkcie tej drobnej, charakternej, nastoletniej dziewczyny z Detroit za niespełna półtorej roku oszaleje pół świata a jej debiut kilka dekad później będzie uznawany za jeden z najważniejszych albumów wydanych w latach 80. Tak, to ta niepozorna i początkowo naprawdę beznadziejnie sprzedająca się płyta wytyczyła kurs muzyce popularnej na następne lata. Muzyce, która oprócz Króla musiała w końcu zyskać także swoją Królową. Droga do tronu nie była jednak prosta a sukces nie nastąpił od razu.
Wiosną 1983 roku szef wytwórni Sire – Seymour Stein dał zielone światło debiutanckiej płycie Madonny będąc pod ogromnym wrażeniem jej dotychczasowej determinacji w dążeniu do zrobienia wielkiej kariery. Madonna świetnie tańczyła, miała doświadczenie w pisaniu piosenek, brzmiała bardzo uniwersalnie, świadomie kreowała swój zaczepny wizerunek, była bardzo spragniona nawiązywania branżowych kontaktów a w promocję pierwszego singla włożyła maksimum swojego czasu i energii. Działania, które podjęła, by z potworkowatego Everybody zrobić klubowy przebój przełożyły się na wymierne efekty – numer został bardzo dobrze odebrany przez bywalców dyskotek. Wypuszczony kilka miesięcy później, wsparty koszmarnie niskobudżetowym ale wyjątkowo charakternym teledyskiem numer Burning Up tylko utwierdził szefa Sire w przekonaniu, że ma w garści potencjalną gwiazdę, która chętnie przekroczy pod skrzydłami jego wytwórni wiele granic, by przyciągnąć do siebie tłumy fanów. Madonna podpisała umowę i błyskawicznie zabrała się za poszukiwania producenta, który w jej ówczesnym mniemaniu miał stworzyć z nią coś naprawdę wielkiego.
Madonna miała pod ręką Marka Kaminisa, który wyprodukował singiel Everybody i pomógł jej podpisać umowę z Sire oraz Stephena Braya – byłego chłopaka ale też współautora jej wielu wczesnych piosenek. Po podpisaniu kontraktu postanowiła odstawić sentymenty na bok i skorzystać z doświadczenia pracującego w Warnerze producenta Reggie Lucasa, mającego już w tamtym czasie na koncie nagrodę Grammy za przebój Never Knew Love Like This Before wykonywany przez Stephanie Mills. Współpraca z Lucasem niestety nie układała się najlepiej. Debiutująca gwiazda oczekiwała od niego działań, które zainspirują ją do stworzenia czegoś wyjątkowego, bardziej w stylu synth – disco a nie tylko zrobią z jej nagrań coś bardziej popowo – soulowego w deseń ówczesnych afroamerykańskich diw. Owoce współpracy z Lucasem nie poszły jednak prosto do kosza ponieważ wytwórnia dała Madonnie stosunkowo niewiele czasu na nagranie płyty a czas pędził nieubłaganie. Na album trafiły więc napisane przez Lucasa Borderline oraz Physical Attraction. Pozostałe numery nad którymi pracował ex – gitarzysta z zespołu Milesa Davisa doczekały się finalnych modyfikacji ze strony samej Madonny i jej ówczesnego chłopaka, dja Johna „Jellybeana” Beniteza.
Tuż przed oddaniem taśmy – matki do wytwórni nastąpiły komplikacje w związku z utworem Ain’t No Big Deal. Współautor piosenki, Stephen Bray sprzedał ją zespołowi Barracuda przez co track nie mógł pojawić się na płycie Madonny. W celu uzupełnienia brakującej ścieżki na trackliście Benitez wpadł na pomysł, by M nagrała odrzuconą wcześniej przez Pure Energy i Mary Wilson – ex – wokalistkę The Supremes piosenkę Holiday autorstwa Curtisa Hudsona i Lisy Stevens – Crowder. Autorzy numeru początkowo nie chcieli, by numer trafił w ręce białej artystki, ponieważ pisali go z myślą o czarnym wykonawcy ale zmienili zdanie po spotkaniu z Madonną. W ten sposób album zyskał swój największy międzynarodowy przebój, który dzisiaj dzierży zaszczytne miano numeru najchętniej wykonywanego na żywo przez M w całej jej karierze. Na ostatniej prostej zmieniono także nazwę wydawnictwa, które pierwotnie miało zostać opatrzone szyldem Lucky Star. Imienny tytuł Madonna miał być bardziej uniwersalny i skupiać większą uwagę odbiorców na osobie młodej debiutantki.
Spoglądając na wchodzące w program albumu nagrania z perspektywy czasu można powiedzieć, że nazwanie go po prostu Madonna było pewną wskazówką tego, kim stojąca u progu wielkiej kariery Madonna będzie w przyszłości. Everybody ujawnił jej niebywałą siłę do jednoczenia przy własnej muzyce rozmaitych grup społecznych – osoba M od początku skupiała w sobie zainteresowanie gejów, hetero, czarnych, punkowców, młodzieży jak i starszych słuchaczy. Burning Up pokazał, że nawet konwencjonalnemu dance – popowi można nadać bardziej rockowego, zaczepnego sznytu. Eksperymentowanie z rozmaitymi gatunkami muzycznymi stanie się w pewnym momencie sposobem Madonny na reinwencję samej siebie i przetrwanie w mainstreamowej świadomości przez wiele kolejnych lat. Smykałkę do tworzenia bardziej radiowych, popowych, nasyconych pewnego rodzaju nostalgią i utrzymanych w średnim tempie utworów Madonna zaprezentowała w Borderline. Był to także track eksponujący umiejętność nadawania prostym utworom pewnej wielowymiarowości, czyniącej z niego piosenkę uniwersalną, żywą, skutecznie trafiającą w gusta kolejnych pokoleń fanów, ponadczasową.
Holiday, dodany do tracklisty jako ostatni, sprawił, że Madonna zaprezentowała się światu jako gwiazda, która w dobie globalnego kryzysu była w stanie dać masom chwilę wytchnienia od szarej rzeczywistości. Taki jak ta piosenka stał się cały późniejszy klasyczny, radiowy pop – luźny, kołyszący, trochę słodki, trochę niegrzeczny, ujmujący melodyjnością, dający możliwość poczucia się lepiej, rozmarzenia się. Madonna stała się mistrzynią w generowaniu takich numerów i na nich zbudowała cały swój sukces w latach 80.. Jednym z bardziej wyróżniających się numerów na debiucie Madonny jest także Physical Attraction. Tutaj wschodząca gwiazda zademonstrowała słuchaczom swoją łatwość w nagrywaniu piosenek bardziej zmysłowych, prowokujących, dwuznacznych a wręcz niegrzecznych. Był to przykład na to jak łatwo przychodzi jej wchodzenie w budzące skrajne emocje role – niewinnej i nieprzyzwoitej. Madonna pokazała także taneczne zacięcie w syntetycznym, skonstruowanym na powtarzającej się, funkowej linii basu Lucky Star. Teledysk do tej piosenki wyznaczył nową jakość w kręceniu wideoklipów z udziałem tancerzy. Na płycie znajdują się także dwa mniej znane kawałki – synth – popowy, zabarwiony r&b, klubowy Think of Me oraz potraktowany automatem perkusyjnym I Know It. Ten drugi wskazał kierunek w jakim podąży ejtisowy pop w drugiej połowie dekady i na czym zostanie oparte praktycznie całe brzmienie ikonicznego True Blue.
Debiut odbył się bez większych fajerwerków – nie był to ani wybuch komercyjnej supernowej ani wielkie artystyczne objawienie. Płyta weszła do zestawienia 200. najlepszych albumów Billboardu dopiero miesiąc po premierze a najwyższą 8. pozycję na tej liście osiągnęła ponad rok później. Krążek zyskiwał fanów w macierzystym kraju Madonny wraz z kolejno publikowanymi singlami i teledyskami osiągając swój szczyt wraz z oficjalnym wydaniem tam finalnego Lucky Star latem 1984 roku. Jego zaskakujący sukces spowodował przesunięcie premiery gotowego już wówczas albumu Like a Virgin na listopad. Wzrost zainteresowania albumem w Europie nastąpił w pierwszej połowie 1984 roku wraz z radiową popularnością singla Holiday. Nie były to jednak żadne sprzedażowe cuda – płyta na krajowych listach długo brodziła w stosunkowo niskich rejonach. Dopiero ponowne wydanie jej ze zmienioną okładką i nowym tytułem The First Album latem 1985 roku, kiedy świat po wypuszczeniu albumu Like a Virgin opanowało zjawisko Madonnamanii, wybiło ją do międzynarodowego sprzedażowego topu. Madonna budowała swój wynik sprzedażowy stopniowo trafiając w ręce nowych fanów zyskiwanych przez M przy okazji promocji późniejszych wydawnictw. Dzisiaj jej sprzedaż globalną szacuje się na 10 mln egzemplarzy z czego połowę stanowi urobek z rynku amerykańskiego.
Madonna jest płytą, która o wiele bardziej podoba mi się od przesłodzonego, ukierunkowanego głównie na ówczesne radio Like a Virgin. To ona, a nie bestsellerowy już Virgin faktycznie definiuje jej późniejsze działania. Ta płyta to jej disco – dom – strefa największego komfortu, zamknięcie etapu starań o pierwszy poważny kontrakt i obranie kursu na podbój świata, wprost po realizację własnych marzeń, którymi od dziecka były wielka sława i kariera. Madonna to odpowiedź na to kim jest i wskazówka tego kim kiedyś będzie Madonna oraz jej pierwsza prawdziwa wizytówka zawierająca w sobie taneczne brzmienie, chwytliwe hooki, błyszcząco – migoczące, wywodzące się z funku aranżacje oraz niepokorny, punkowy wizerunek, ewoluujący z czasem w kierunku bardziej prowokującego ale też stylowego. Bardzo ważną rolę stanowiły teledyski, które szybko stały się trampoliną nakręcającą zainteresowanie kolejnymi wydawnictwami artystki. Madonna błyskawicznie wyczuła potencjał tkwiący w wizualach, stając się wiodącą gwiazdą powstałego wówczas MTV. Klipy do Borderline czy Lucky Star pokazują, jak ważną rolę w lansowaniu potencjalnych przebojów stanowiły one już na etapie pierwszego albumu. Madonna jest także płytą, której performance uświadomił M, że kluczowe w pchnięciu jej kariery na wyższy poziom będzie wyjście poza bezpieczną dla niej strefę disco a receptą na wieloletni sukces będzie umiejętność podejmowania z każdym kolejnym wydawnictwem nowego ryzyka, nie oglądania się za siebie, zaskakiwania słuchaczy i dążenie do nieustającej wizerunkowo – brzmieniowej ewolucji. To album – prolog do ikonicznej kariery, która trwale zmieniła oblicze współczesnego popu. Osiem piosenek, które trzeba znać!
