
Ten, kto nigdy nie był wciągnięty w temat producentów z którymi pracowała Madonna, prawdopodobnie nie wie kim jest Mirwais Ahmadzaï. Mirwais to francuski dj o korzeniach afgańsko-włoskich, który jest jednym z liderów francuskiej sceny reprezentującej muzykę z gatunku progressive electronica. W latach 1978-1986 był gitarzystą w kapeli Taxi Girl, której brzmienie balansowało gdzieś między punkiem, techno i disco, które były popularne w końcówce lat 70. Po rozpadzie formacji Mirwais zaangażował się w akustyczny projekt Juliette et les Indépendants, a w 1990 roku wydał swoją pierwszą solową, zaśpiewaną w całości po francusku płytę Mirwais. W 1998 roku podpisał kontrakt z niezależną wytwórnią Naïve Records, pod szyldem której ukazał się singiel Disco Science, który stał się w tamtym czasie sporym klubowym przebojem. Prawdziwym przełomem w karierze Mirwaisa było jednak podjęcie w 1999 roku współpracy z Madonną.
Prace nad swoim drugim solowym albumem Mirwais rozpoczął na początku 1998 roku. W 1999 roku wysłał swoją taśmę do wytwórni Maverick Records, której szefową była Madonna. Madonna słysząc nagrania Mirwaisa miała stwierdzić „To jest brzmienie przyszłości. Muszę poznać tę osobę.”. W sierpniu 1999 roku doszło do pierwszego spotkania Mirwaisa z Madonną. Piosenkarka podobno bez wahania zdecydowała się na podjęcie współpracy z Ahmadzaï. Na początku września 1999 roku gwiazda wylądowała z producentem w studiu nagraniowym. Prace nad albumem Madonny zbiegły się z finalnym etapem powstawania Production, które zakończyły się w grudniu. Album Madonny był gotowy w styczniu 2000 roku. Płyta Mirwaisa ujrzała światło dzienne w kwietniu 2000 roku, zaś album Madonny w związku z ciążą piosenkarki zaplanowano na końcówkę roku. Wyciek nagrań do internetu spowodował jednak przyspieszenie premiery płyty, która ukazała się we wrześniu. Nie bez przypadku także utwór Disco Science znalazł się na ścieżce dźwiękowej do filmu Przekręt, którego reżyserem był ówczesny partner życiowy Madonny – Guy Ritchie. Współpraca z Mirwaisem więcej profitów przyniosła oczywiście Madonnie, ale fakt jest taki, że gdyby nie zaangażowanie w współpracę z nią, o Production prawdopodobnie niewiele kto by się w tamtym czasie dowiedział.
Otwierające produkcję, singlowe Disco Science jest miksem pionierskiego, futurystycznego, dzikiego techno, głęboko nabasowanego acid house rodem z lat 80. i rockowej gitary. Całość brzmi jakby została potraktowana papierem ściernym. Nie ma dziwu, że utwór zawojował kluby w 1999 roku. Jest to zarazem najbardziej komercyjny kawałek na tej płycie. W celu dodania numerowi bardziej zadziornego charakteru, w utwór wkomponowano sampel z piosenki Cannonball amerykańskiego zespołu The Breeders z 1993 roku. Oprócz ścieżki dźwiękowej do filmu Przekręt, kompozycja w 2006 roku wylądowała także na soundtracku do filmu Luca Bessona Artur i Minimki. To, czy obecność Madonny w dubbingu do tego filmu i znalezienie się utworu Mirwaisa na ścieżce dźwiękowej do niego to kolejny zbieg okoliczności pozostawiam już Waszej wyobraźni.
Po Disco Science, następuje kolejny singlowy numer Naïve Song. Rozgrzany do czerwoności syntezator wyrwany gdzieś z środka lat 80., skorygowany dźwiękami gitary akustycznej w połączeniu z sarkastycznie i dziarsko brzmiącym męskim wokalem tworzy electro – popowo – folkową, niezwykłą miksturę, której nie sposób się oprzeć. Zupełnie odmiennym klimatem charakteryzuje się V.I. (The Last Words She Said Before Leaving). Nagranie jest mieszaniną pełną szeptów, leniwie podrygujących bitów, gitary, perkusji, chłodno wybrzmiewającego syntezatora i komputerowych, pokrętnych wibracji. I Can’t Wait to porządnie nabasowany, potraktowany mocnymi, gitarowymi wstawkami utwór, będący jednocześnie trzecim singlem, który promował tę płytę.
W klimacie rocka, grunge’u i elektroniki osadzony został Junkie’s Prayer. Mocno przekształcony wokal nadaje całej kompozycji ponurego charakteru, który idealnie odzwierciedla tekst i niejako symbolizuje stopniowo postępujące narkotyczne odurzenie. Obłędnie szumiący syntezator w połączeniu z gitarą i basem, pojawiające się głównie w drugiej części naprawdę uzależniają. Kapitalny kawałek. Definitive Beat jest hałaśliwym, perkusyjno-elektronicznym, w dużej mierze opartym na stratchu utworem. Zadziorny, trochę jednostajnie brzmiący, bardziej pasuje mi tutaj jako interludium między agresywnym Junkie’s Prayer i eterycznym, orientalno – orkiestrowym Paradise (Not for Me) z udziałem Madonny, będącym kolejnym mocnym punktem tej płyty. Tak mocnym, że pół roku później numer wylądował także na albumie Madonny Music.
Never Young Again nie sposób nie nazwać pierwotną wersją hitu Music Madonny. Wydaje mi się, że to ten numer zainspirował Madonnę, do „narodzenia się na nowo”. Słychać tutaj bit znany z Music, zaś w szumiącym syntezatorze można usłyszeć także ten słyszalny w końcówce Don’t Tell Me. Never Young Again jest utworem, z którego Madonna zaczerpnęła najwięcej na swoją płytę. Production zamyka nabasowane, spowite atmosferą niepokoju, bardzo przestrzennie brzmiące Involution.
Na Production słychać echo lat 80. w nowoczesnym, specyficznym dla Mirwaisa lodowatym, szorstkim stylu ocieplonym gitarą akustyczną. Sporą innowacją było użycie w Naïve Song auto-tune – jest to jeden z pierwszych utworów, w którym w ogóle użyto auto-tune. Zabieg z mieszaniem elektroniki z gitarami akustycznymi później był wielokrotnie przerabiany na wydawnictwach Madonny. Production na pewno nie jest tak komercyjnym produktem, jak Music Madonny. Płyty Mirwaisa nie można także absolutnie nazwać zbieraniną dźwięków lub wersją demo albumu Music. Oprócz Paradise (Not for Me), które znalazło się na obydwu wydawnictwach, tylko w Never Young Again wyraźnie słychać motywy, których użyto na płycie Madonny. Resztę kompozycji traktowałbym bardziej jako inspirację do numerów znajdujących się na Music, tak jak chociażby Naïve Song dla Impressive Instant. Uważam wręcz, że Production bliżej jest do American Life niż do Music. Na wydanym w 2003 roku American Life Mirwais był już głównym producentem i całościowo album skrojono na podobny, trudny w początkowym odbiorze, chłodny i momentami wręcz zgrzytliwy deseń. American Life w dużej mierze nazwałbym późniejszym, brzmieniowym rozwinięciem Production, z tą różnicą, że krążek Madonny był bardziej strawny dzięki jej osobie.
Album Mirwaisa jest solidną, wartą uwagi produkcją, w szczególności dla każdego kto czuje miętę do elektroniki. Płyta niełatwa w początkowym odbiorze, ale zyskująca z każdym kolejnym przesłuchaniem.
2 uwagi do wpisu “Mirwais – Production (2000)”