Przyjemnie jest widzieć jak artyści, którzy wypłynęli na szerokie wody mainstreamu w latach 80. cztery dekady później nadal potrafią być tak mocno zdeterminowani w tworzeniu nowej muzyki jak na starcie swojej kariery. Jedną z takich gwiazd, które odpaliły swoją dyskografię jeszcze u schyłku przedostatniej dekady XX wieku jest Kylie Minogue. O ile jej dokonania z tamtych czasów wydają mi się wybitnie miałkie, koszmarnie kiczowate, do bólu schematyczne i naiwne tak styczność z bardziej ambitnymi projektami z lat 90. zupełnie zmieniła moje postrzeganie jej osoby. Przełomem, który na nowo ugruntował jej pozycję w realiach współczesnego popu było wydanie albumu Fever i niebotyczny sukces promującego go singla Can’t Get You Out of My Head, ale to projekty z połowy i końca lat 90. pokazały jak duży potencjał twórczy tkwi w tej drobnej Australijce. Dzisiaj co prawda Kylie nie eksperymentuje już tak odważnie z brzmieniem tak jak w czasach Impossible Princess ale od momentu zmiany wytwórni w 2017 roku konsekwentnie, projekt za projektem robi to, co przysporzyło jej kiedyś największą sławę: bawi się dance – popem, tańczy, eksploruje złotą erę disco, tworzy kolejne bardzo nośne, osadzone w współczesnych realiach numery mając przy tym uciechę oraz swobodę jakiej prawdopodobnie nie miała przez trzy pierwsze dekady swojej obecności na rynku muzycznym. Dzisiaj artystka prezentuje swój szesnasty album studyjny Tension. Czym uwodzi słuchaczy tym razem?
Streamingowy sukces singla Padam Padam bez wątpienia zrobił szesnastej płycie Kylie hype jakiego nie udało się nawet w połowie wygenerować singlom Dancing i Say Something przed premierą albumów Golden i DISCO. Padam Padam jest dzisiaj dla Kylie tym, czym w 2001 roku stał się Can’t Get You out of My Head, co zresztą w jednym z wakacyjnych wywiadów przyznała sama Minogue. Oczywiście w ogólnym rozrachunku jest to przebój mniejszego kalibru ale jego wiralowy potencjał został wykorzystany chyba maksymalnie jak było to możliwe. Mało która gwiazda popu wydaje dzisiaj główny singiel na cztery miesiące przed premierą albumu i ze względu na jego stale rosnącą popularność nie musi wydawać kilku kolejnych numerów w następnych tygodniach poprzedzających wydanie płyty. Mieć tyle lat kariery za sobą i być w stanie wygenerować streamingowy hit bez żadnego featuringu z kimś z aktualnego mainstreamowego świecznika to osiągnięcie zasługujące na duże uznanie. W trakcie Padamanii Kylie dała kilka występów promocyjnych pojawiając się m.in. w amerykańskiej wersji talent – show Idol i na brytyjskich festiwalach Summertime Ball oraz Radio 2 Live in the Park a także ogłosiła swoją pierwszą rezydenturę w Las Vegas obejmującą kilkanaście występów pomiędzy listopadem 2023 i majem 2024 roku. W dalszej kolejności zapewne można spodziewać się ogłoszenia ogólnoświatowego tournée o którym sama zainteresowana mówi już od pandemicznej ery DISCO.
Tension nie kończy się jednak na Padam Padam. Standardową wersję płyty zasiliło jeszcze dziesięć nowych tracków, a wersję deluxe dodatkowe trzy bonusy. Zgodnie z zapowiedziami album w przeciwieństwie do dwóch poprzednich krążków Kylie nie ma jednego wiodącego tematu przewodniego. Kylie wyjaśniła ten zamysł kilka miesięcy temu anonsując cały projekt: Chciałam w tym albumie odnaleźć serce, zabawę, fantazję tej jednej jedynej chwili. Chciałam celebrować indywidualność każdej piosenki i zanurzyć się w tej wolności. Wszystkie numery składające się na Tension mieszczą się jednak w gatunkowych granicach w których Minogue czuje się najlepiej. Jest więc trochę electro – house’u w singlowych, potraktowanych vocoderem Padam Padam i bardziej eksperymentalnym Tension czy kolejne reminescencje na temat oldschoolowego disco w One More Time, mającego w sobie jakiś niewielki house’owy faktor z Music Sounds the Better with You francuskiego projektu Stardust. W odrobinę automatycznym i gitarowym, niezwykle przyjemnie sączącym się z głośników Things We Do for Love czy mieniącym się syntetycznym brzmieniem ale już trochę miałkim You Still Get Me High upchnięto sporą dawkę zalatującego przykurzonym ejtisem, nostalgicznego synth – popu. Klasyczna, klubowa Kylie a la Aphrodite wyłania się za to z Hold on to Now, które prawdopodobnie i zresztą słusznie pójdzie na kolejny singlowy ogień.
Green Light oraz Hands wyraźnie zainspirowano czarnymi brzmieniami czerpiącymi z r&b i funku. Pierwszemu z nich charakteru dodała mięsista linia basu, subtelne saksofonowe wstawki i migawki a la lata 70. Z kolei Hands przypomina do złudzenia ograne w ostatnich miesiącach Say So niejakiej Doji Cat – jest tu pop, funk, disco, charakterystyczne oldschoolowe smyczki a nawet krótka a la rapowana wstawka. Żadne cuda, ale numery wchodzą dobrze i obydwa świetnie wkomponowałyby się w tracklistę poprzedniej płyty Minogue DISCO. Tak jak mniej więcej trzy czwarte Tension naprawdę fajnie łechce ucho, tak trzy zamykające standardową wersję płyty tracki śmierdzą mi bylejakością, której moje rżnięte na co dzień przez metal ucho nie jest w stanie strawić za nic w świecie. Jednym z takich utworów jest jedyny na albumie duet – inspirowany niby wszystkim i niczym 10 Out of 10, nagrany wspólnie z Olivierem Heldensem. Słabe to jest strasznie, takie rozmemłane mydło i powidło, które powinno zakończyć swój żywot wyłącznie na albumie pana Oliviera. Zastąpiłbym bez zastanowienia ten kawałek o wiele, wiele lepszym Somebody to Love z wersji deluxe. Kolejnymi koszmarkami są klubowe, bez polotu zrobione Vegas High (o zgrozo początkowo cała płyta miała być opatrzona takim tytułem!) oraz zamykające podstawową wersję albumu, niby fajnie zaśpiewane ale ogólnie takie trochę infantylne Story. Poza wspomnianym Somebody to Love nic interesującego nie wyłania się również z bonusów zasilających wersję deluxe: ani popowo – vocoderowe la la la Love Train, ani tym bardziej Just Imagine nie porywają niczym, co mogłoby spowodować ich świadome ponowne odtworzenie.
W piątej dekadzie swojej muzycznej działalności Kylie prezentuje światu album, który spokojnie można postawić obok najbardziej komercyjnych wydawnictw z jej katalogu typu Light Years, Fever czy Aphrodite. Jest tu prawdziwy luz i niewymuszona, emanująca z każdej strony dobra energia, jakiej brakuje wielu wschodzącym gwiazdom mainstreamu. Są numery bardzo dobre ale są też popłuczyny na które szkoda tracić czasu, zwłaszcza w końcowej części płyty. Tak to już jednak z dance – popem bywa – bardzo ciężko wyważyć quality i cheapness, żeby zadowolić wszystkie uszy. Zdarza się to nielicznym. Kylie wydając taki album może nie umacnia, ale w przyzwoitym stylu pielęgnuje wykuty lata temu status jednej z największych żeńskich gwiazd muzyki popularnej. Australijka daje też młodszym koleżankom po fachu przykład jak powinno nagrywać się popowe albumy. Pop ma bawić, dawać radość, być czasem trochę głupkowaty, ma traktować o zwykłych rzeczach i pobudzać człowieka do działania w natłoku codziennych obowiązków i rozmaitych, niekoniecznie dobrych bodźców dochodzących z świata zewnętrznego. Wszystkie te cechy Kylie modelowo skatalizowała w postaci Tension. Na uwagę zasługuje bardzo dobra produkcja – cały album brzmi naprawdę cacy. Wszystkie numery, bez względu na to czy te słabsze, czy lepsze są dopieszczone z każdej możliwej strony. Nie ma się jednak temu co dziwić – prace nad całym zestawem trwały z mniejszymi lub większymi przerwami niemal dwa lata i całość była gotowa na długo przed startem oficjalnej machiny promocyjnej. Jeśli macie ochotę oderwać się na trzy kwadranse od szarej rzeczywistości to spokojnie możecie sięgnąć po tę płytę. Kylie w kategorii dance – popu wciąż jest topową zawodniczką!
Kibicuję tej artystce niejako ”po starej znajomości”, niestety od lat nie nagrała nic co by mi się szczególnie spodobało. Te nowe utwory też nie umywają się do hitów z lat 80. i 90., artystycznie i komercyjne pewnie też nie.
PolubieniePolubienie
Dlaczego piszesz takie bzdury o Kylie.Jak znasz Kylie Minogue Prywatne to czołg mi jedzenie.
PolubieniePolubienie
Gdybym znał osobiście, nie użył bym cudzysłowu… 😑 Proszę czytać ze zrozumieniem.
PolubieniePolubienie
Kylie Minogue jest najlepszą wokalistką.Nagrala 16 albumów studyjnych.Wystapila w filmie obok Rihanny.Jednak sukces odniosła w muzyce.Jej młodsza siostra Danni też próbowała sił w muzyce ale jej nie wyszło.Wokal Kylie jest nie tylko efektem w studiu nagraniowym gdzie jest mnóstwo efektów wizualnych jak i inwokacyjnych.Sam głos to tylko narzędzie które jest obróbką mechaniczna Głos jest wspomagany min zmaczniaczem echem bitem.Aga
PolubieniePolubienie