W ciągu ostatniej dekady Ariana Grande wydała sześć albumów studyjnych z czego trzy ostatnie zostały opublikowane w stosunkowo krótkich, zaledwie kilkunastomiesięcznych odstępach czasowych. Nie mam przekonania do albumów wydawanych w takim tempie – bardzo często są to muzyczne wydmuszki zawierające ze dwa bądź trzy dobre, zazwyczaj singlowe kawałki i cały pakiet producenckich spadów nie wnoszących do kariery danego artysty kompletnie nic interesującego. Z takiej taśmowej produkcji znana była swego czasu Rihanna, która w ciągu ośmiu lat wydała aż siedem krążków. Wydaje mi się, że dzisiaj odbija sobie to zabójcze tempo konsekwentnie milcząc na temat nowych nagrań począwszy od 2016 roku. Nie muszę chyba też nikomu przypominać historii Britney Spears, której zawrotna kariera kompletnie zniszczyła psychikę, co wedle jej ostatnich wypowiedzi skończyło się trwałą awersją do rynku muzycznego.
Kilka miesięcy temu myślałem nad tą zastanawiająco przedłużającą się przerwą od muzyki, którą po 2020 roku ucięła sobie Ariana Grande. Myślałem: Wypaliła się? Zbrzydło jej to wszystko? Skończył jej się wreszcie kontrakt? Ma problemy? Zdaje się, że był to jednak w pełni świadomy i kontrolowany ruch, który z dużą dozą prawdopodobieństwa wyszedł jej karierze muzycznej wyłącznie na dobre. Artystka uporządkowała sprawy z swoim managementem i skupiła się na innych projektach, z czego najbardziej pochłonęła ją główna rola w filmowej, dwuczęściowej adaptacji legendarnego brodwayowskiego musicalu The Wicked. Efekty jej pracy ujrzymy pod koniec roku. Zanim to nastąpi, Ariana postanowiła powrócić na scenę muzyczną publikując, właściwie znienacka pierwszy singiel z następcy albumu Positions z 2020 roku – Yes, and?. Wszystko wskazuje na to, że sprawczyni takich przebojów jak Problem, Thank You, Next czy 7 Rings zaplanowała na 2024 prawdziwy comeback, z nawiązką wynagradzając fanom czas oczekiwania na nowe nagrania.
Premierowy utwór jest dowodem na to, że pomimo przerwy Grande nie zapomniała przepisu na idealny przebój. Co więc należy zrobić, żeby rozkochać w sobie na nowo cały świat? Udać się do Sztokholmu, zaciągnąć do pracy tamtejsze, producenckie mrówki, zgrabnie odwołać się do jednego z największych przebojów Madonny i… gotowe! Ariana odeszła od trapowo – popowej stylistyki i zgodnie z ostatnimi trendami skierowała się w stronę złotej ery house’u, stawiając swój nowy banger na ballroomowym, dudniącym, nośnym bicie, który w 1990 roku uczynił z Vogue jeden z największych i najbardziej ikonicznych hitów Madonny. Dla mnie Vogue to absolutny majstersztyk pod każdym względem. Numer, jaki zdarza się w popie raz na kilkanaście lat. Utwór, który będzie zapełniał klubowe parkiety przez wiele kolejnych dekad. Nie mam problemu z tym, że artystki nowej generacji chcąc wstrzelić się w topowe miejsca list przebojów sięgają po ten konkretny kawałek. To tylko świadczy o tym jak ogromny ślad w popkulturze odbiła era Blond Ambition. W odwołania do tamtych czasów bawiły się już Christina Aguilera, Lady Gaga czy ostatnio Beyoncé. Dzisiaj robi to Ariana Grande i zapewne nie będzie ona ostatnią, która się tego podejmie.
Warto dodać, że teledysk do Yes, and? ma swoje korzenie u Pauli Abdul i jej przeboju Cold Hearted z 1989 roku. Inspiracja jest wyraźna i raczej sama Ariana również jej nie kryje. Oczywiście można jej zarzucić brak kreatywności, ale trzeba przyznać, że zarówno piosenkę jak i wideo zrobiła naprawdę porządnie a nie zawsze tak wyraźne nawiązania do czyjejś twórczości wychodzą inspirującym się artystom na dobre. Wiadomo, że dla wychowanków madonnowego Vogue arianowe Yes, and? nie przebije oryginału. Tak samo jak kiedyś Hung Up nie przebiło sufitu u dzieci Gimme! Gimme! Gimme!. Myślę jednak, że ma ogromne szanse na stanie się hitem dla pokolenia Z, które z Madonną czy Paulą Abdul ma dzisiaj już niewiele do czynienia. I nie ma w tym nic złego! Taki jest cykl życia piosenek i klipów tworzonych na przestrzeni ostatnich pięciu, czy nawet sześciu dekad. To, co w muzyce najlepsze, w tym, bądź w innym, w lepszym lub w gorszym wydaniu będzie wracało do ludzi zawsze. Arianie Grande, na jej szczęście, zagranie w zrzynkę wyszło całkiem nieźle.
Jedna uwaga do wpisu “Ariana Grande – Yes, and? (2024)”