
W 1993 roku Kylie Minogue podpisała kontrakt z niezależną brytyjską wytwórnią Deconstruction Records. Zmiana wydawcy przyniosła w jej muzyce radykalne zmiany po serii czterech bylejakich, dance – popowych albumów wydanych pod szyldem kompanii PWL. Australijka zainaugurowała najbardziej ambitny muzycznie okres w swojej karierze zwieńczony w 1997 roku wydaniem mrocznej i bardzo eksperymentalnej płyty Impossible Princess. Niestety nowy wizerunek i skręt w ambitniejszy pop kompletnie rozminęły się z oczekiwaniami fanów gwiazdy wychowanych na infalntylnych produkcjach z przełomu lat 80. i 90. Po spektakularnej sprzedażowej klapie albumu Impossible Princess artystka podjęła współpracę z kompanią Parlophone, której głównym zadaniem stało się przywrócenie jej karierze bardziej mainstreamowego charakteru. Taneczne płyty Light Years i Fever zrobiły swoje czyniąc z Kylie jedną z topowych artystek nowego millennium. Kariera gwiazdy zyskała drugie życie a Fever stał się najlepiej sprzedającym albumem w jej dorobku.
Nagrywając następcę Fever Kylie nie chciała powtórzyć błędu z początków kariery. Wtedy będąc młodą, nieopierzoną i zobowiązaną kontraktem gwiazdką co kilkanaście miesięcy wydawała kolejne, w zasadzie niczym nie różniące się od siebie płyty ordynarnie odcinające kupony od sukcesu debiutanckich singli The Loco-Motion i I Should Be So Lucky. Po niebotycznym komercyjnym sukcesie z 2001 roku mogła bez problemu powtórzyć ten schemat, nagrać kolejny, wpadający w euro – dance – pop krążek i wykręcić z nim kolejny, łatwy, prawdopodobnie już mniejszy, ale jednak wciąż niezły sprzedażowy wynik. Australijka postanowiła jednak połączyć powrót na szczyt sławy z niezaspokojonymi muzycznymi ambicjami z lat 90. tworząc z następcy Fever album mniej wystrzałowy, bardziej eksperymentalny ale jednak wciąż strawny dla bardziej mainstreamowych uszu. W ten sposób chciała uwiarygodnić sukcesy Light Years i Fever pokazując publiczności, że potrafi przebić się w mainstreamie także z odmiennym, bardziej jakościowym projektem. Wraz z Body Language (noszącym bardzo długo roboczy tytuł City Lights) Kylie zapuściła się więc w rejony trącącego latami 80., ale mocno uwspółcześnionego synth – funku i electroclashu zmiksowanego z topowymi gatunkami jakimi w 2003 roku stały się hip – hop oraz r&b. Odświeżone brzmienie artystka postanowiła sprzedać światu z znaną sobie elegancją, wdzięcznie kokietując odbiorców w wizualach promujących nowe wydawnictwo.
Flirt w który miała wdać się Kylie z publicznością przyczynił się do zmiany tytułu krążka na bardziej wymowny Body Language, który zaczerpnięto z tekstu do Slow – pierwszego singla promującego płytę. Slow jest prawdopodobnie najbardziej zmysłowym i seksownym utworem jaki kiedykolwiek wyszedł spod ręki gwiazdy. Minimalistyczne połączenie automatu perkusyjnego, analogowych syntezatorów, chórków i popowego wokalu Minogue stanowiło radykalne odejście od czerpiącej garściami z eurodisco stylistyki dwóch poprzednich albumów. Nie wszystkie stacje radiowe od razu przekonały się do utworu. Kluczem do jego sukcesu stał się nakręcony w upalnej Barcelonie, kipiący seksapilem teledysk który dzisiaj można zaliczyć do grona najlepszych i najbardziej ikonicznych w wideografii Kylie. Sporym, ale z perspektywy czasu mniej rozpoznawalnym przebojem stał się także rzucony na drugi singlowy strzał Red Blooded Woman, przez który przemawiała zachęta do porzucenia zahamowań i poddanie się pasji, pragnieniom i pożądaniu bez obawy przed czyjąś oceną. Synth – popowy numer z wyraźnie wyeksponowanym automatem perkusyjnym czerpał także z hip – hopu i r&b w stylu ówczesnego Timbalanda czy Destiny’s Child. Kylie subtelnie puściła w nim oko w kierunku hitowego You Spin Me Round (Like a Record) brytyjskiej formacji Dead or Alive z 1985 roku oraz własnego przeboju Spinning Around sprzed trzech lat.
Ostatnim numerem promującym płytę został zwiewny, wpadający w jazz oraz delikatnie inspirowany disco – funkiem Chocolate. Pełna szeptów i westchnień ballada początkowo miała zawierać rap w wykonaniu Ludacrisa, ale ze względu na prośby fanów jego partia finalnie została zastąpiona mówiono – śpiewaną wstawką Kylie. Utwór swoim romantycznym vibem dość dobrze uzupełnia całą płytę ale ja nigdy nie byłem jego fanem a tym bardziej zwolennikiem jego wyboru na singiel. Zdecydowanie lepszym kandydatem w mojej opinii byłby fantazyjny, sensualny i nagrany przy akompaniamencie orkiestry Loving Days. Wirujący, trochę mroczny, nawiązujący klimatem do Impossible Princess utwór wyjątkowo koi ucho pod koniec albumu. Najlepsza balladowa Kylie jaką można sobie wyobrazić! Pod kątem potencjalnego singla rozpatrywany był także postawiony na hip – hopowym beacie Secret (Take You Home) zawierający a la rapowaną, przepuszczoną przez vocoder wstawkę wykonywaną przez Minogue. Niestety kilka tygodni po wydaniu Chocolate w wakacyjnym, słabym sprzedażowo okresie płyta wypadła już z większości krajowych list i wydawanie kolejnego międzynarodowego singla nie miało już żadnego ekonomicznego uzasadnienia. Łatwiej było poczekać kilka kolejnych tygodni i rozpocząć późną jesienią promocję składanki największych przebojów promowaną bardziej konwencjonalnym i mniej ryzykownym I Believe In You.
Bardzo mocnymi punktami Body Language są syntezatorowe, electroclashowe i mające w sobie charakterystyczny retro – faktor Still Standing oraz klubowe, wsparte mięsistymi, brudnymi beatami, momentami trochę Daft Punkowe Sweet Music. Fajnie wchodzące, energetyczne numery mieniące się syntetycznymi, pokręconymi, wpadającymi w lata 80. nisko nastrojonymi dźwiękami. Niewiele ustępują im wpadające bardziej w dance – pop z elementami r&b Promises oraz będący mieszanką producenckiego stylu ówczesnego Darkchilda i Timbalanda Obsession w którym co jakiś czas pojawia się przyjemnie wibrująco – szumiący syntezator. Elektroniczny pejzaż wykreowany w upojnie sączącym się z głośników, neo soulowym Someday uzupełnił gościnnie pojawiający się wokal Greena Gartside’a z brytyjskiej, post – punkowej formacji Scritti Politti. Mimo, że numer snuje się stosunkowo powoli to jest to obok wyjątkowo minimalistycznego Slow chyba najbardziej niekonwencjonalnym i zaskakującym kawałkiem na tej płycie.
Co by nie było tak słodko, na dziewiątym albumie Kylie jest niestety też kilka słabszych momentów. Oprócz wspomnianego wcześniej Chocolate, którego po prostu nie lubię nie przekonuje mnie także funkowy I Feel for You, który pojawia się w finalnej partii albumu niczym wybój na drodze. Kompletnie nietrafiony, niepasujący tutaj kawałek brzmiący bardziej jak odrzut z Fever niż cokolwiek specjalnie stworzonego pod tę konkretną płytę. Nie popisała się także Cathy Dennis będąca współautorką zamykającego krążek After Dark. Autorka hitowego Can’t Get You Out of My Head tym razem dostarczyła Australijce wyjątkowo bylejaki numer. To wręcz niesłychane, że Dennis proponowała jej także Toxic, a Kylie wzięła od niej akurat tak nijaki kawałek i jeszcze ustawiła go w roli closera całego albumu. Słuchasz tego pod koniec i zastanawiasz się czy aby na pewno ta płyta jest tak dobra, jak Ci się wcześniej wydawało. Nie wiem czym Kylie się wtedy kierowała, ale kiedy Toxic w wykonaniu Britney Spears stał się globalnym bangerem w jednym z wywiadów przyznała, że bardzo żałowała odrzucenia tej piosenki. O wiele lepszym closerem w miejsce After Dark byłby wydany w Australii i Japonii bonus Slo Motion. I Feel for You zastąpiłbym z kolei trochę zwariowanym Cruise Control, który wrzucono wyłącznie na północnoamerykańską edycję albumu oraz jako b-side singla Red Blooded Woman.
Body Language to odważne odejście od formuły, która po wydaniu hitowego Can’t Get You Out of My Head dosłownie katapultowała karierę Kylie Minogue na szczyt sławy. Wydając album bardziej eksperymentalny i dojrzalszy artystka musiała liczyć się jednak z ryzykiem słabszej sprzedaży. Potencjalnemu komercyjnemu sukcesowi nie pomagał także fakt, że Body Language w odróżnieniu do dwóch poprzednich płyt Australijki nie był kopalnią przebojów, które mogłyby pomóc w podciągnięciu jego sprzedażowych wyników. Przebojowość zastąpiono tutaj wyrafinowanym, stylowym i bardziej kokieteryjnym podejściem Kylie do słuchacza, co w długofalowym ujęciu ugruntowało jej status na popowej scenie muzycznej i pozwoliło wielu osobom docenić ją jako artystkę. To mająca drobne mankamenty, ale całościowo wyjątkowo udana i dopracowana produkcja eksplorująca synth – pop i electro – pop z charakterystycznym dla Minogue sentymentalnym i subtelnym spojrzeniem w kierunku lat 80.. Mimo, że zawartość Body Language dość dobrze zniosła upływ czasu a kolejne koncertowe wcielenia Slow wciąż zachwycają swoim niewymuszonym wdziękiem, to jest to dzisiaj album trochę niesłusznie zapomniany i pomijany przez wielu fanów gwiazdy. Tym, którzy do niego do tej pory nie wracali lub go nie znali polecam to zmienić. To Kylie, która koi zmysły i smakuje jak dobre, dojrzałe wino.

Kylie zawsze mega moc muzyki
PolubieniePolubienie