
Padam, padam… chyba wszyscy pamiętamy tę zaraźliwą nutę. Pierwszy zwiastun albumu Tension stał się jednym z większych popowych przebojów ubiegłego roku, zaskakując streamingowymi wynikami samą Kylie i jej obecny team. Wydawać by się mogło, że niezły singlowy start powinien przełożyć się na sprzedażowe wyniki promowanego albumu, jednak w tej dziedzinie streamingowa era lubi płatać psikusy, zwłaszcza weteranom sceny muzycznej, którzy lata temu wykręcili swoją sławę na nośnikach CD. Tension zaliczył świetny, podpompowany niezliczoną liczbą wersji fizycznych start w pierwszym tygodniu sprzedaży, a później przepadł na listach jak kamień w wodę, jakby całej poprzedzającej go Padamanii w ogóle nie było. Na efekty takiego performensu nie trzeba było długo czekać – wytwórnia wypuściła zaplanowany jeszcze przed premierą albumu, ale już nie wspierany przez żaden teledysk singiel Hold on to Now, a sama Kylie błyskawicznie skupiła się ekskluzywnej i wybitnie niedostępnej dla kogokolwiek postronnego serii koncertów w Las Vegas pod szyldem More Just Than a Residency aka Kylie Minogue at Voltaire. W grudniu światło dzienne ujrzał jeszcze album Extension zawierający rozszerzone wersje piosenek z podstawowej wersji szesnastego krążka Australijki.
Na początku 2024 roku Kylie zabrała się za wydawanie serii zupełnie nie powiązanych z płytą singlowych featuringów z Sią, Orvillem Peckiem, Bebe Rhexą i Tove Lo oraz The Blessed Madonną. Jeszcze przed wakacjami przecieki z wytwórni gwiazdy mówiły o planach wydania rozszerzonej wersji Tension, jednak nadejście lata nie przyniosło w tym zakresie żadnych wymiernych działań ani informacji. Tuż po tym, jak płycie stuknął okrągły rok, Kylie zrobiła jednak fanom niespodziankę i zapowiedziała premierę… Tension II – albumu – hybrydy, czegoś pomiędzy edycją rozszerzoną a nowym albumem i zarazem wydawnictwa, które w ogóle nie było pierwotnie planowane. Zgodnie z słowami Kylie, w trakcie różnych sesji nagraniowych do albumu Tension i po jego wydaniu powstało tyle piosenek, że w pewnym momencie okazało się, że materiału jest tak dużo, że bez problemu można wypełnić nim kolejny longplay. W przededniu ogłoszenia globalnej trasy koncertowej Tension Tour (obejmującej także koncert w Polsce) postanowiono więc wydać coś, co nie będzie zupełnie nową erą (do której Kylie już nagrywa piosenki!), ale będzie bezpośrednio powiązane z nazwą tournée. Z tego punktu widzenia Tension II jest więc typowym zagraniem marketingowym mającym zrobić szum wokół nazwiska gwiazdy w momencie startu sprzedaży biletów na jej największą trasę koncertową od czasów Aphrodite: Les Folies Tour z 2011 roku. Czy oprócz tego, jest jednak czymś, co wnosi do jej kariery coś więcej, coś co jest faktycznie warte tak mocno zaznaczonej kontynuacji?
Osobiście nie mam przekonania do samej idei sequelu, zwłaszcza muzycznego. Takie projekty, czy to w filmie, czy w muzyce praktycznie zawsze sprzedają się gorzej, często są odbierane jako skok na kasę, chałtura jadąca na sławie pierwowzoru i najzwyczajniej w świecie nie wnoszą do danej historii czy dorobku danego artysty żadnych nowych pomysłów. Rzadko zdarza się dobry, przemyślany sequel. Jeżeli taki ma miejsce, zazwyczaj jest planowany już na etapie powstawania pierwowzoru. Tutaj nawet sama Minogue nie kryje faktu, że Tension II jest działaniem spontanicznym, zbiorem nagranych w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy piosenek, swoistym efektem Padamanii, po której zgłosiło się do niej wielu producentów z całym wachlarzem potencjalnych przebojów do nagrania. Oprócz producentów zgłosili się do niej także inni artyści, z którymi gwiazda postanowiła podjąć współpracę i udzielić się wokalnie w ich kompozycjach. Z przykrością stwierdzam, że duety nie są ostatnio mocną stroną Kylie – tak jak w erze DISCO gwiazdy do tego typu projektów zostały dobrane wyjątkowo zmyślnie, tak praktycznie wszystkie wydane w tym roku featuringi nadają się wyłącznie na śmietnik muzycznej historii. Niestety zamiast przejść do historii, wszystkie cztery utwory wylądowały na trackliście Tension II.
Jedyną współpracę, którą jestem w stanie zaakceptować jest Edge of Saturday Night, stworzone wspólnie z The Blessed Madonną. Daleko temu numerowi do rangi wielkiej muzycznej wspaniałości, ale numer broni się syntetycznym, pasującym do idei tytułowego napięcia, typowo dj – skim zacięciem. Nie do przyjęcia jest dla mnie miksujące jakiś syntezatorowy motyw a la Bronski Beat z sławetnym la la la z 2001 roku, wybitnie infantylne My Oh My, nagrane wspólnie z Bebe Rhexą i Tove Lo. Naprawdę dziwię się całej trójce, że zdecydowały się nagrać razem tak durną piosenkę. Jakby mało tego typu gniotów było na rynku. Niczym specjalnym nie wyróżnia się także będące cieniem wielkich dokonań Sii Dance Alone oraz pasujące bardziej do ery Golden niż tutaj Midnight Ride, czyli country wpadające w disco nagrane razem z Orville Peckiem i Diplo. Kylie! Jeśli nie masz co robić między kolejnymi albumami graj koncerty, rób sesje zdjęciowe, promuj wino, dopieszczaj nowe, solowe piosenki, ciesz się życiem ale błagam – nie daj się już więcej wciskać w takie miałkie, nic nie wnoszące do Twojego dorobku współprace!
O tym, że Kylie o wiele lepiej brzmi solo świadczy główny singiel anonsujący sequel – Lights Camera Action. Nie jest to drugie, typowo wiralowe Padam Padam, ale od pierwszych taktów wzywa słuchacza do działania i sprawia, że nogi znowu same rwą się na parkiet. Pełen energii, beztroski, trzymający w napięciu, czerpiący z techno i electro – popu banger, który stanie się na wiele miesięcy parkietowym pewniakiem queerowych klubów, a wykonywany w trakcie koncertów podniesie publikę z krzeseł nawet na najdalej oddalonych sektorach. Kolejne piosenki wypełniające Tension II również nie zwalniają tempa. Podobnie jak w przypadku Tension z ubiegłego roku, pierwsza część płyty jest znacząco lepsza niż jej końcówka. Pod koniec, wraz z wpadającym w balladowe tony Shoulda Left Ya napięcie znacząco opada, a kiedy w słuchawki wjeżdżają trzy finalne featuringi wręcz zanika. Niewątpliwym wyróżnikiem tego krążka na tle pierwowzoru jest zawrotne, wręcz imprezowe tempo. Nie ukrywam jednak, że w ogólnym rozrachunku powoduje ono zlanie się poszczególnych kawałków w jednorodną masę dance – techno – retro – disco. Zdecydowana większość kawałków nie działa w roli samotnych bytów i mimo, że są tym, co fani Kylie lubią najbardziej, nie odniosą jako potencjalne single żadnego większego komercyjnego sukcesu.
Nie zrozumcie mnie jednak źle. Confessions on a Dance Floor Madonny cierpi na tę samą przypadłość. Całościowo jest to bardzo dobra produkcja, ale oprócz dwóch, modelowo skrojonych pod media singli nie ma tam nic, z czego można byłoby kuć więcej ponadczasowych, samodzielnie działających hitów. Skoro już jestem przy krążku Madonny, dodam, że fanom Hung Up zdecydowanie w ucho powinien wpaść numer Taboo. Posiada podobną linię basu, pachnie disco i subtelnie odwołuje się do lat 70., kiedy gatunek ten przeżywał swój pierwszy, ogólnoświatowy, wielki bum. Nieźle wchodzi zwiewne, trochę wakacyjne Someone for Me, które zgodnie z słowami Kylie jest głównym pretendentem do roli kolejnego singla promującego cały projekt. Good As Gone ma w sobie jakiś bliżej nieokreślony faktor żywcem wyrwany z ostatnich dokonań Dui Lipy. Jest w nim trochę ejtisowej psychodelii, która nieśmiało sączyła się z Houdini czy Training Season. Na Radical Optimism zdecydowanie brakowało takich kawałków. Hipnotyzerem, który uwiedzie serca wielu fanów gwiazdy jest z pewnością Kiss Bang Bang. Totalnie odjechana nuta, dowodząca tego, że Minogue jest mistrzynią w tworzeniu dyskotekowych hymnów. Jeśli połączymy ją z momentami wręcz rapowanym, electro bopem Diamonds i syntetycznym, house’owym Hello uzyskujemy totalny, odjechany, rave’owy koktajl electro – disco, którego zdecydowanie brakowało na pierwszej odsłonie Tension. Na Hello płyta mogłaby się dla mnie zakończyć. Mocno przesiąknięte funkiem lat 70. Dance to the Music nie pasuje mi do rozhukanego vibe’u tej płyty. Numer za to świetnie sprawdziłby się na eksplorującym te klimaty w znacznie większym zakresie albumie DISCO.
Zgodnie z różnymi sygnałami ze strony Kylie, Tension II jest póki co jej ostatnim długogrającym projektem tak mocno wchodzącym w taneczne klimaty. Nie oznacza to oczywiście, że artystka za jakiś czas ponownie nie skręci w kierunku dyskoteki, ale następna, powstająca już płyta, ma być zdecydowanie bardziej ambitną produkcją, czymś w stylu niedocenionej Impossible Princess. Jak Tension II wypada w roli sequela? Do dorobku Kylie sam album nie wnosi nic nowego, ale stosunkowo dobrze rozwija zapoczątkowany rok temu koncept tytułowego napięcia. Trochę szkoda, że Kylie nie pojechała tak po tanecznej bandzie na pierwszej odsłonie tego projektu – najwyraźniej musi robić więcej rzeczy spontanicznie. Tak więc można powiedzieć, że jak I rozkręciła niezłą imprezę, tak II brawurowo pociągnęła ją do białego rana i cały projekt Tension stał się kompletny. Sequel bardzo dobrze podsumował niemiecki tygodnik Der Spiegel. Autor zamieszczonej na jego łamach recenzji zaznaczył, że Tension II jest albumem, którego ludzie w tym roku oczekiwali od Dui Lipy, ale niestety nie udało jej się spełnić obietnicy na Radical Optimism i póki co, to Kylie pozostaje najbardziej wytrwałą i radykalną optymistką na parkiecie. Podpisuję się po tą opinią obiema rękami, ale tylko pod warunkiem, że Kylie w aktualnie tworzonych piosenkach rządzi się sama. Umieszczone na płycie featuringi dowodzą tego, że wchodzenie w paradę parkietowej Królowej nie zawsze kończy się dobrze – w tym przypadku zwłaszcza dla niej samej. That’s it!

Uwielbiam Twoje recenzje. Zawsze prezentujesz merytoryczne punkty. Ja jestem fanem Kylie od 1990 i uwazam, ze TensionII jest najlepsza plyta od czasow Golden. Tension nawet nie kupilem, a Disco bylo meh. TensionII dzis gra od rana🩵💙🩷
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzięki! Niebawem będzie okazja posłuchać też na koncercie 😊
PolubieniePolubienie