Madonna – American Life (2003)

Madonna | American Life | 22 IV 2003 | ★★★★

Dziewiąty studyjny krążek Madonny, kontynuacja muzycznego romansu z francuskim producentem Mirwaisem Ahmadzaï. O ile Music był od początku do końca jedną wielką kopalnią mniej lub bardziej udanych ale jednak przebojów, tak American Life przy pierwszym przesłuchaniu brzmi naprawdę rozczarowująco. Zabawowy, luźny klimat jakim charakteryzował się Music ewoluował w kierunku prześmiewczej, mocno ironicznej i osobistej oceny otaczającej Madonnę rzeczywistości oraz bolączek współczesnej Ameryki. Madonna mieszkając w Wielkiej Brytanii wyraźnie nabrała dystansu do swojego macierzystego kraju i na American Life dała upust wszystkim swoim frustracjom wynikającym z posiadania statusu największej amerykańskiej supergwiazdy. Żeby nadać całości mocniejszego wyrazu osobiste wynurzenia zostały poszerzone o skrajny punkt widzenia piosenkarki na siermiężne w odbiorze polityczne i religijne tematy. Wyszła z tego surowa i odhumanizowana mieszanka – dokładnie taka, jak spojrzenie „Madonny – Che Guevary” z okładki zdobiącej wydawnictwo.

Lodowate spojrzenie z frontu płyty i pierwsze sekundy otwierającego album, singlowego American Life wystarczą, by zorientować się, że mamy do czynienia z zupełnie inną Madonną niż dotychczas. Połamana, pokracznie wybrzmiewająca elektronika, surowy wokal a w szczególności rap Madonny mogą wzbudzać mieszane uczucia. Co jak co ale rap w tym wykonaniu nigdy nie powinien przytrafić się Madonnie. Gwiazda musiała mieć niebywałą słabość do Mirwaisa, dając mu się namówić na tę kabałę.

W tamtym czasie większość społeczeństwa amerykańskiego była przekonana o tym, że decyzja ówczesnego republikańskiego prezydenta o rozpoczęciu wojny w Iraku była właściwa. Madonna, żonglując ironią i kontrowersją w singlowym, antywojennym American Life mimo pokojowych zamiarów została w tamtym czasie błyskawicznie oceniona negatywnie oraz odebrana i przedstawiona w mediach jako wróg Ameryki. Premiera wideoklipu do American Life zbiegła się z wybuchem wojny w Iraku a scena z prezydentem George W. Bushem w kierunku którego Madonna rzuca granat, który okazuje się zapalniczką okazała się w tamtym czasie niezwykle wymowna. Wycofując teledysk z obiegu Madonna poniekąd przyznała swoim przeciwnikom rację. Na nic w tamtym czasie zdały się jej wyjaśnienia.

Krytyka amerykańskiego konsumpcjonizmu i próżnego życia dodatkowo wzmocniła nagonkę na Madonnę. Konserwatywne stacje radiowe należące do koncernu Clear Channel błyskawicznie zbojkotowały nowy singiel piosenkarki. Nie pomogło nawet radiowe wsparcie płynące z bardziej liberalnych ośrodków w Nowym Jorku i Los Angeles. Skandal bardzo mocno odbił się na sprzedaży płyty i jej dosłownym zatonięciu na albumowej liście Billboardu (album wyleciał z listy po 14 tygodniach obecności, podczas gdy poprzednia płyta Music utrzymała się na niej ponad rok – 55 tygodni), miał wpływ na zmiażdżenie jej przez krytykę i był bezpośrednią przyczyną klapy kolejnych promujących ją singli w USA.

Na drugim singlu szybko wypuszczono bardziej radiowy, taneczny Hollywood, który miał zamazać złą famę wywołaną przez poprzedzający go American Life. Niestety było za późno. Użyto tutaj charakterystycznego dla Mirwaisa zabiegu przerywania elektronicznych partii akustycznymi wstawkami. Efekt przyjemnej, tanecznej nuty dodatkowo podkręcił śpiew ptaszków słyszalny w tle. Idylla rodem z Hollywood, gdzie przecież wszystko jest wspaniałe. How could it hurts you when it looks so good? – śpiewa Madonna, potem ironicznie kwitując: Check it out, this bird has flown... W autoironicznym X-Static Process piosenkarka śpiewa, że nie jest sobą, nie wie w co wierzy. Tak naprawdę wie, tylko mało kto ją zna z tej prawdziwej, ludzkiej strony. Żeby ochronić prywatność swoją i swoich bliskich gwiazda musi bawić się z mediami w kotka i myszkę. Siarczystym policzkiem dla tabloidów i telewizji jest bardzo wymowny, pełen frustracji Nobody Knows Me.

Cała płyta jest manifestem politycznym, religijnym i życiowym. Teksty są odważne, osobiste, momentami oczywiste, ale nie banalne. Płyta jest bardzo spójna brzmieniowo, wszystkie utwory nagrane są w podobnej tonacji. Pamiętam, jak w okresie kiedy się ukazała czytałem recenzje w których autorzy twierdzili, że Madonna na American Life brzmi jakby była zmęczona i wypalona. Faktem jest poddanie głosu Madonny rozmaitym, momentami dość odważnym zabiegom komputerowym. Wokal Madonny brzmi surowo (American Life), jest przesterowany elektronicznie, wyrwany żywcem z gry komputerowej (Mother and Father), mocno przepuszony przez vocoder (Nobody Knows Me, Hollywood) ale także nie brakuje mu subtelności (X-Static Process) czy melodyjności (Love Profusion, Easy Ride, Nothing Fails). Siła i naturalność wokalu piosenkarki była bardziej wyczuwalna w występach na żywo, w trakcie akustycznego mini tournee promującego płytę. Słuchając wykonań na żywo z tamtych czasów trochę żałuję, że na albumie prawdziwy wokal Madonny zamaskowano tak dużą ilością trików komputerowych. Dało to niepotrzebnie wielu osobom powód do kwestionowania jej umiejętności wokalnych i zaszufladkowania całej płyty w kategoriach sporej słabizny.

W warstwie brzmieniowej płyty można wychwycić całą gamę rozmaitych stylów i trików, które zostały użyte w celu nadania piosenkom odpowiedniego charakteru, w zależności od tego o czym śpiewa Madonna. Jest zatem elektronika surowa i zimna (American Life), kontrastująca z orkiestrą (Die Another Day), w wydaniu bardziej hałaśliwym (Mother and Father) i bardziej zwariowanym (Nobody Knows Me). Są głęboko brzmiące gitary akustyczne (Love Profusion), folkowe (Intervention) oraz elektryczne (I’m So Stupid, Mother and Father). Znalazło się również miejsce dla gitary akustycznej w roli wyłącznie głównej (X-Static Process). Jest electro – gospel (Nothing Fails), są smyki i pulsujące, elektroniczne wibracje (Easy Ride) oraz agresywna, podbijająca wymowność tekstu perkusja (Nobody Knows Me).

Pojawia się zamrażanie wokalu (I’m So Stupid), zamrażanie i łamanie rytmu (Nobody Knows Me, Intervention, Die Another Day) czy tworzenie efektu jąkania (Love Profusion, Nobody Knows Me). Częsty jest także zabieg powtarzania fraz tj. I got you under my skin w Love Profusion, I’ve got to give it up w Mother and Father, czy Everybody’s looking for something, everybody’s stupid, stupid w I’m So Stupid. Krótko mówiąc – American Life, pozornie sprawiający wrażenie niezbyt odkrywczej płyty jest tak naprawdę wybuchowym koktajlem dźwięków, producenckich sztuczek i wokalno – lirycznych zabiegów. Jest wynikiem współpracy silnych, mających swoje zdanie osobowości. Krążek trzeba odtworzyć kilkukrotnie, by poczuć jego prawdziwą siłę rażenia. 

Prawda tkwi w prostocie. Brzmi banalnie, ale jakże prawdziwie. Madonna kocha, wspomina, rozmyśla, szydzi, buntuje się, kpi ale nie ma złych zamiarów. Kontrowersyjne zabiegi piosenkarki od zawsze budziły skrajne uczucia. Pech chciał, że premiera płyty zbiegła się z wywołaną przez USA wojną w Iraku. Antywojennemu manifestowi Madonny w momencie przyklejono łatkę antyamerykańskiego – gwiazda dostała od rodzimych mediów łomot na wiele lat. Modelowy przykład tego, jak bardzo media kreują poglądy w społeczeństwie. Tak czy siak, każdy ma prawo do wyrażania swojego skrajnego punktu widzenia. Gro osób może to podejście podzielać, drugie tyle może mieć odmienne zdanie – istotne w tym wszystkim jest jednak to, żeby było to własne, dobrze przemyślane zdanie. 


Dodaj komentarz

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s