
Model wydawania pojedynczych singli co kilka miesięcy na tyle spodobał się muzykom Within Temptation, że chyba nie ma co nastawiać się w najbliższym czasie na długogrającego następcę Resist z początku 2019 roku. Mimo, że wedle głosów dochodzących z formacji ósmy album studyjny cały czas jest w fazie przygotowania, to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że zespołowi albo brakuje inwencji w znalezieniu dla niego spójnej koncepcji, albo po prostu wydawanie płyt długogrających w dobie kwitnącego streamingu na dobre przestało być jednym z wiodących priorytetów ich działalności. Don’t Pray for Me to czwarty po buntowniczym Entertain You, rozedrganym The Purge i buńczucznym Shed My Skin premierowy numer, mający teoretycznie zwiastować kolejny longplay Sharon i spółki. W co gra tym razem Within Temptation?
Don’t Pray for Me jest kolejnym po The Purge numerem wieszającym aktualny styl Within Temptation gdzieś pomiędzy albumami Resist a The Heart of Everything. Najwyraźniej nie bez powodu w marcu krążek z 2007 roku doczekał się ponad 4 – godzinnej edycji specjalnej w streamingu, wszystkich teledysków podniesionych do wersji HD i rozlicznych jubileuszowych przypominajek na wszystkich możliwych socjalach zespołu. Dlaczego podobnej akcji nie przygotowano w związku z przypadającym niespełna miesiąc później 25 – leciem debiutanckiego Enter? Grupa tęskni za złotymi czasami Heart ale w ostatnich trzech singlach wciąż dość wstrzemięźliwie szuka środka ciężkości pomiędzy jego chóralno – orkiestrowo – gitarową podwaliną a nowoczesnością emanującą z Resist. Jak bardzo na czasy swojej symfonicznej prominencji Holendrzy otworzyli się w przypadku Don’t Pray for Me?
Nowy numer Withinów wedle słów Sharon den Adel walczy z narzucaniem innym przekonań i lęków oraz daje świadectwo akceptacji życiowej podróży, którą odbywa każdy z nas. To hymn o konfrontacji z faktem, że przekonania mogą być płynne, różnorodne lub szczerze mówiąc, odmienne. Piosenka opowiada o umożliwieniu ludziom podążania za własnym przeznaczeniem. W warstwie brzmieniowej mamy do czynienia z reminescencją stylu The Heart of Everything, przefiltrowanego futuryzmem, którym ociekał Resist. W utwór wsamplowano mówione fragmenty pochodzące z filmu Cyrano de Bergerac z 1950 roku. Podobny zabieg, tylko z fragmentem przemówienia Winstona Churchilla zespół zastosował w pochodzącym z The Heart of Everything utworze Our Solemn Hour. Sharon pokusiła się w Pray o interesującą, typową dla czasów Heart wokalizę, a gitarowo – perkusyjny wpadający w post – hardcore konglomerat dźwięków wsparto chórem (który swoją drogą mógłby być wyraźniejszy).
W starciu z większością utworów z The Heart of Everything, Pray przegrywa jednak w przedbiegach. Utwór jest także gorszy od poprzedzających go singli The Purge i Shed My Skin, ale jak to u Withinów, nawet w tym odrobinę słabszym wydaniu bywa – wciąż jest miły dla ucha! Nie będzie to jednak żaden klasyk, który trwale zasili koncertową setlistę zespołu. Numer zarzyna typowa dla popu, mało wymagająca zwrotkowo – refrenowa struktura. Zanim nagranie się zacznie, już się kończy, pozostawiając spory niedosyt. Piosenka aż prosi się o jakiś bardziej rozbudowany, klimatyczny wstęp czy trochę więcej gitarowo – wokalnych szaleństw w drugiej części. Mimo, że osobiście uwielbiam erę Resist, to czasem nie do końca rozumiem ten nieustający pęd Holendrów za mainstreamowymi prawidłami. Piosenka w typie Don’t Pray for Me nie przebije się w żadnym komercyjnym medium nawet w najkrótszej możliwej formie. Rozumiem też panującą obecnie modę na szybkie numerki, ale nie wydaje mi się by fani Withinów na dłuższą metę oczekiwali od nich takich właśnie skrótowców. Żeby nie było jednak tak gorzko, dodaję o jedną zieloną gwiazdkę więcej za bardzo mroczny, naprawdę zacny teledysk!